Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

330 rocznica bitwy pod Wiedniem. Polsce to zwycięstwo było w ogóle potrzebne?

Marek Bartosik
Jan Matejko "Jan Sobieski pod Wiedniem".  Obraz,  który powstał w latach 1882-83, znajduje w zbiorach Muzeów Watykańskich
Jan Matejko "Jan Sobieski pod Wiedniem". Obraz, który powstał w latach 1882-83, znajduje w zbiorach Muzeów Watykańskich archiwum
- Było w tym zwycięstwie coś romantycznie schyłkowego... - mówi w 330.rocznicę odsieczy wiedeńskiej dr Katarzyna Kuras, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Markiem Bartosikiem.

Po odsieczy wiedeńskiej stęskniona królowa Marysieńka próbowała namówić Jana III Sobieskiego do szybkiego powrotu, pisała do niego "Wystarczająco wiele Waść uczyniłeś". Historycy jednak mają wątpliwości, czy to zwycięstwo zostało dobrze wykorzystane. Pani także?
Wątpliwości mieli już współcześni tym wydarzeniom. Dzisiaj odpowiedź na pytanie o efekty tego zwycięstwa jest prosta: nie zostało ono w odpowiedni sposób wykorzystane. Rzeczpospolita po 1683 roku nie odniosła żadnych realnych korzyści z faktu, że Jan III Sobieski wraz z koalicją zwyciężył pod Wiedniem. Całe zaangażowanie Rzeczpospolitej w późniejsze wydarzenia, a więc w Świętą Ligę, czyli wymierzone w Imperium Osmańskie przymierze Państwa Kościelnego, Wenecji, cesarstwa, Rosji i Polski czy wyprawy mołdawskie króla nie przyniosły takiego wzmocnienia naszej pozycji, jakiego można było się spodziewać po tak wielkim zwycięstwie.

Polsce to zwycięstwo było w ogóle potrzebne? Uratowało jedno sąsiednie mocarstwo, czyli Austrię, a drugie - Rosję, wzmocniło.
Zgadza się, ale często zapominamy, że Jan III Sobieski wyruszając pod Wiedeń realizował postanowienia sojuszu, który parę miesięcy wcześniej zawarł z cesarzem Leopoldem I. Obaj monarchowie zobowiązywali się do wzajemnej pomocy, gdyby ich stolice zostały zaatakowane przez Turków. Ale równocześnie król występował pod Wiedniem w bezpośrednim militarnym interesie Rzeczpospolitej. Turcy przed 1683 rokiem bardzo mocno zaangażowali się w wydarzenia na terenie Królestwa Węgierskiego (znajdującego się wówczas pod panowaniem Habsburgów) i ich siły ponownie stanęły przy polskich granicach, pierwszy raz od lat 70. XVII wieku. Na przykład załoga Koszyc przed 1683 rokiem uciekała przed Turkami do Krakowa. Koszyc odległych od Krakowa o zaledwie 250 kilometrów, a więc bliższych naszemu miastu niż Wiedeń. Zresztą w obawie przed najazdem król kazał wtedy wzmacniać fortyfikacje Krakowa i Lwowa.

Czy sam król miał świadomość, jak skomplikowane są oceny jego sukcesu?
Warto pamiętać o tym, że Jan III Sobieski angażując się w wydarzenia na południu występował nie tylko w interesie państwa, którym rządził, ale również w imię swych ambicji dynastycznych. O ile interes kraju został w jakimś stopniu obroniony, bo zagrożenie tureckie w wyniku odsieczy odsunięto, to drugiego celu monarcha nie osiągnął. Już po wiktorii wiedeńskiej starał się porozumieć z cesarzem co do objęcia przez swego syna Jakuba tronu węgierskiego. Ale Leopold I, zazdrosny o sukces króla pod austriacką stolicą, nie chciał okazać mu wdzięczności, zbywał Jana III dyplomatycznym milczeniem. W swojej polityce dynastycznej król poniósł więc pod Wiedniem klęskę. To militarne zwycięstwo rozpoczynało w panowaniu Jana III okres trochę pomijany milczeniem przez historyków. Ze zbudowania dynastii nic nie wyszło, większość późniejszych sejmów została zerwana, co uniemożliwiło mu przeprowadzenie reform. Sam dostrzegał więc blaski i cienie swego sukcesu. Po koniec życia miał powiedzieć z goryczą "Nikt nie słucha mnie za życia". Nie dożył zresztą nawet pokoju w Karłowicach z 1699 r. który kończył konflikt z Turcją.

Czy wysiłek, jaki król podjął pod Wiedniem, a zaraz potem pod Parkanami, był kosztowny dla Rzeczpospolitej?

Trudno to ocenić, bo zaciąg wojska został sfinansowany z pieniędzy cesarza Leopolda. We wspomnianym układzie poprzedzającym wyprawę wiedeńską z 1 kwietnia 1683 r. postanowiono, że cesarz przeznacza na opłacenie wojsk polskich subsydium w wysokości 1,2 miliona złotych polskich. Głównie dzięki tym pieniądzom udało się zebrać żołnierzy w kilka miesięcy, co w historii Rzeczpospolitej było tempem ekspresowym. Polska zobowiązała się zresztą do wystawienia 40 tysięcy żołnierzy. Pod Wiedeń,według różnych obliczeń, wyruszyło ich jednak od 21 do 28 tysięcy, a Kraków był ich punktem zbornym. W efekcie Wiedeń ocaliła kolacja sił austriackich, posiłków z Rzeszy niemieckiej i sił polskich, które stanowiły około jedną trzecią jej potencjału militarnego.

Niektórzy twierdzą, że konsekwencje tego wydarzenia były dla Polski dalekosiężne, bo doprowadziły do rozbiorów. Zgadza się Pani z taką interpretacją?
Fakt, było w tym zwycięstwie coś romantycznie schyłkowego. Pod Wiedniem po raz ostatni nasza husaria zaprezentowała się jako siła zdolna do przechylania szali zwycięstwa. Potem już nigdy tak nie zabłysnęła. Ale łączenie odsieczy z rozbiorami to zbyt daleko idące nadużycie. To dla mnie przykład fatalizmu dziejowego. Podobnie zresztą niektórzy twierdzą, że przyczyn rozbiorów należy szukać w skutkach jeszcze wcześniejszego potopu szwedzkiego. Jestem daleka od takich opinii. Pierwszy rozbiór Polski wydarzył się w 1772 roku. Zwróćmy uwagę na fakt, że tak naprawdę gorsze czasy dla Rzeczpospolitej zaczęły się w okresie panowania Augusta II Sasa, kiedy mamy wielką wojnę północną, która wyniszczyła kraj. To wtedy, a nie po Wiedniu, wystąpiły symptomy upadku, których Polska już nie była w stanie zatrzymać.

Wyprawie wiedeńskiej towarzyszyły wątpliwości Sejmu, brak zapału bojowego u szlachty. Co wobec tego ostatecznie obok zobowiązań traktatowych, skłoniło króla do wyruszenia nad Dunaj?
Traktat jest mocnym argumentem, zwłaszcza że jeszcze nie wysechł na nim atrament, kiedy już trzeba było go realizować. Ale rok 1683 to także czas przeorientowania polityki Jana III Sobieskiego. Spostrzegł on, że dotychczasowy sojusz z Francją i plan osadzenia syna Jakuba na tronie pruskim nie jest realizowany. Próbował więc przeorientować swą politykę na południe, choć bez ostatecznego powodzenia. Jednak ten południowy kierunek politycznych zainteresowań utrzymał do końca swego panowania, czyli do roku 1696.

Co zdecydowało o zwycięstwie pod Wiedniem? Polskie doświadczenie w walkach z Turkami i wspomagającymi ich Tatarami?

Także osobiste doświadczenie króla. Jako młody człowiek brał przecież udział w odsieczy Zbaraża, pod Beresteczkiem został ranny, jako hetman wielki koronny poprowadził polskie wojska do zwycięstwa pod Chocimiem. Jako członek polskiego poselstwa przez kilka miesięcy przebywał zresztą w Stambule, gdzie nauczył się porozumiewać po turecku. Sprawdził się także plan bitwy pod Wiedniem. Opracowany został wspólnie przez króla i księcia Karola Lotaryńskiego. W zwycięstwie pomógł też turecki wódz Kara Mustafa, który popełnił na polu bitwy kilka zasadniczych błędów.

Czy plan był przygotowywany w zgodzie? Przecież później historycy austriaccy usiłowali swojemu księciu przyznać główne autorstwo zwycięstwa.
Karol Lotaryński był rywalem Jana Sobieskiego podczas elekcji w 1673. O zgodę musiało być więc trudno. Wersja kompromisowa między polskimi i austriackimi historykami jest taka, że obaj dowódcy opracowali odrębne plany bitwy, ale sukces przyniosła ich zgodność co do podstawowych założeń. Odrębne były cele finalne. Zgodnie z koncepcją Jana III Sobieskiego należało zniszczyć całość sił tureckich, czego polski król usiłował dokonać wyruszając jeszcze pod Parkany. Dla Karola celem było tylko przerwanie oblężenia Wiednia i odepchnięcie sił tureckich na bezpieczny dystans.

Następne, równie ważne dla Europy zwycięstwo, zdarzyło się nam w 1920 roku. Czy to, co zrobił Sobieski pod Wiedniem zostało w ówczesnej Europie docenione?
Jeszcze niedawno odbiór tego sukcesu był traktowany przez historyków marginalnie. Dopiero według najnowszych analiz okazało się, że Europa entuzjastycznie zareagowała na zwycięstwo. Jan III Sobieski był nie tylko bohaterem ówczesnej prasy zachodnioeuropejskiej, ale i prac publicystycznych, a jego podobizny znalazły się na wielu rycinach. Jan III Sobieski wyraźnie "wypłynął" na tym zwycięstwie, stał się monarchą liczącym się w Europie, co zresztą intensywnie wykorzystywał na forum krajowym wzbogacając o wiktorię wiedeńską swój wizerunek wodza i zwycięzcy.

Kolejne, mniej lub bardziej okrągłe, rocznice odsieczy niezmiennie fetujemy. Z czego to wynika, jeśli rezultaty tego zwycięstwa były tak mikre dla kraju?
W tym jest pewien paradoks. Darzymy Jana III Sobieskiego szczególnymi względami. Jest dla nas królem-Polakiem, sarmackim więc prawdziwie naszym władcą, który odparł turecką nawałę. Dla swych szlacheckich poddanych był jednak co najmniej kontrowersyjny. Nie budził takiego respektu jak inni władcy z królewskich rodów wyniesieni przez szlachtę na polski tron. W ciągu swego panowania nie potrafił zbudować silnego stronnictwa i zaskarbić sobie sympatii szlachty. To mu teraz chyba rekompensujemy, odnosząc do się do niego z taką atencją. Zresztą to zwycięstwo bardzo odpowiada na potrzeby naszego charakteru narodowego. Daje nam satysfakcję, że uratowaliśmy przed zagładą mocarstwo, które potem okazało się wobec nas tak niewdzięczne.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska