Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Wierietielny: Justyna nie chodzi po ścianach

Przemysław Franczak
Polska
Jestem pewny Justyny, tego, że da z siebie wszystko, ale na jaki wynik to wystarczy, nie wiem - mówi w wywiadzie dla Gazety Krakowskiej Aleksander Wierietielny trener Justyny Kowalczyk.

Razem z Justyną macie za sobą niesamowity rok. W dwanaście miesięcy zdobyliście wszystko. Puchar Świata, dwa mistrzostwa świata, wygraliście Tour de Ski. Kropką nad "i", ostatecznym dowodem, że Justyna jest najlepsza, mają być igrzyska w Vancouver?
Bardzo byśmy chcieli, żeby tak się stało, ale czy się uda? Nie wiem. Naprawdę. Mądrzejszy będę po pierwszym biegu.

Co Wam może przeszkodzić? Podkreśla Pan, że Justyna jest bardzo mocna, a skoro tak, to droga do podium stoi otworem.
Byłbym szczęśliwym człowiekiem, gdyby to było takie proste. Proszę pamiętać, że nie ona jedna przygotowywała się do tych zawodów. O formie jej najgroźniejszych rywalek niewiele w tej chwili wiemy. Nie jeździły na zawody, nie startowały w Pucharach Świata. Jestem pewny Justyny, tego, że da z siebie wszystko, ale na jaki wynik to wystarczy, nie wiem.

Kogo więc najbardziej się Pan obawia?
Nie wiem, w jakiej dyspozycji jest Kristina Smigun, nie wiem, co przygotowała Marit Bjoergen, tajemnicą są Włoszki z Arianną Follis na czele i Rosjanki z Chazową. Uzbiera się z dziesięć zawodniczek, które mogą zagrozić Justynie, a których nie mieliśmy okazji ostatnio oglądać. Dodajmy do tego Petrę Majdić, Aino-Kaisę Saarinen, Charlottę Kallę i mamy pełen obraz, jak bardzo ostra będzie rywalizacja na igrzyskach.

Justyna twierdzi, że jest spokojna przed pierwszym startem, że nabrała do niego zaskakującego dla niej dystansu. Zaważył Pan taką zmianę?
(uśmiech) Mówiła, to trzy dni przed startem, prawda? No właśnie. Trzeba ją zobaczyć dzień biegiem.

Chodzi po ścianach?
Aż tak to nie, ale przeżywa bardzo mocno. A na igrzyskach pewnie jeszcze bardziej.

Da się to jakoś złagodzić?
Mamy swoje sposoby. Dobre są treningi, bo pozwalają skupić się na innych rzeczach, testowanie nart. Teraz Justysia mogła też oderwać myśli od startu, bo przyjechali do niej znajomi z Polski, w tym m.in. rektor z jej uczelni z Katowic, na której niedawno obroniła pracę magisterską, a teraz ma zamiar pisać doktorat.

Jak będzie wyglądał dzień startu?
Wczesna pobudka, sprawdzanie nart, rozgrzewka. Rutyna.

Żadnych specjalnych seansów motywacyjnych?
O nie, nie. Jeśli czegoś Justyna potrzebuje, to głównie spokoju. Zapewnia jej go jeden z naszych serwismenów Estończyk Peep Koidu. Justyna bardzo lubi z nim wychodzić na start, bo to niespotykanie spokojny człowiek. I jest też, co istotne, małomówny. O co Justyna go nie zapyta, odpowiada "mhm" albo "tak". Nie udziela żadnych rad, bo przed biegiem Justyna tego nie lubi. Mówi jej tylko: biegnij dobrze, bądź pierwsza. Mamy teraz dobrego startera. Kiedy ja z nią spędzałem ostatnie chwile przed biegiem, to czasem nie mogłem powstrzymać się od udzielenia wskazówek. To zawsze jej przeszkadzało.

Słowo o trasach. Wszyscy wiedzą, że ich nie lubicie, ale…
…ale będziemy na nich walczyć, bo nie mamy innego wyjścia. Nic już na nich zmienimy.

Szykować się chyba można na każde warunki pogodowe?
Taka jest specyfika tego miejsca. Raz pada śnieg, raz deszcz, raz jest ciepło, raz zimno. Po to jednak wzięliśmy siedemdziesiąt par nart, żeby się dostosować. Nawet woda na trasie nie może nas zaskoczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska