Leżący u stóp Tatr Bielskich Jurgów przez wieki był wybitnie rolniczą wioską. Mieszkający tu gospodarze, mimo stosunkowo kiepskich gleb na polach, jeszcze 200 lat temu potrafili radzić sobie z gospodarką na tyle dobrze, że kupowali nawet parcele rolne w sąsiednich wsiach (np. Dursztynie) i zakładali tam mleczarnie. Z biegiem czasu zyski z rolnictwa zaczęły jednak spadać, a górale szukali innej pracy.
- Dziś we wsi żyje blisko 900 osób, ale gazduje może dziesięć rodzin - mówi Józef Górka, mieszkaniec Jurgowa, społecznik i radny gminy Bukowina Tatrzańska. - Ludzie porzucili gospodarstwa, bo to ciężka praca. Szczególnie młodzi nie garną się do tego zajęcia. We wsi mamy jednak dumny wyjątek.
... mają chlubny wyjątek
Osoba, o której mówi Górka, to Marian Sołtys, 24-letni Jurgowianin i student inżynierii środowiska na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Ten najmłodszy syn wielodzietnej rodziny z dumą prowadzi rodzinne gospodarstwo i chce, by było ono na miarę XXI wieku.
- Mnie rolnictwo zawsze cieszyło - mówi Sołtys. - Od dziecka lubiłem pomagać tacie i mamie oraz braciom w polu czy oborze. Ciekawią mnie też zwierzęta, a na dodatek bardzo lubię sery. Jako że do wyrobu serów najlepsze jest mleko alpejskich krów, sprowadziłem takie na Podtatrze.
Zwierzęta, o których mówi Marian, to wysokomleczna rasa alpejskich krów Brown Swiss (mimo nazwy część z nich jest srebrna). Na świecie żyje ich blisko 7 milionów. W Polsce nie więcej jak... 200 sztuk, z czego tylko cztery pod Tatrami. Wszystkie należą do Mariana Sołtysa.
- Dwie kupiłem na Mazurach, a dwie udało mi się wyhodować samemu - mówi z dumą i pokazuje na „dziewczyny” o imionach Halise, Helma, Helenka i Hania.
Te krowy dają pyszne mleko, które ma bardzo wiele witamin i minerałów. Wszystko dlatego, że każda z nich to wybitna smakoszka. - Nie jedzą, jak inne krowy, każdej trawy. O nie, one najbardziej cieszą się, jak mają do poskubania jakieś zioła czy krzaki, np. z malinami - opowiada góral. - Do tego trzymam je latem przez całą dobę na czystych, otwartych pastwiskach, jakich w naszej miejscowości nie brakuje. Nic dziwnego, że sery, które później w domu robimy z ich mleka, są wyborne - dodaje.
Alpejskie krowy są OK!
Młody rolnik wie, co mówi. Nie ogranicza się bowiem tylko do produkcji tradycyjnej krowiej wersji oscypków. Z mleka swych alpejskich podopiecznych robił już sery z dziurami, dojrzewające, a ostatnio zaczął też próby z pleśniowymi. Wszystkie są wyborne.
- Wkrótce przyjdzie mi odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej - przyznaje Marian Sołtys. - Gdy skończę studia, pewnie mógłbym znaleźć dobrą pracę w zawodzie. Chciałbym jednak zostać przy rolnictwie. Kto wie, może sprawię sobie jeszcze większe stado i zacznę robić sery na większą skalę?
- Byłoby dobrze - mówią Jurgowianie. - Rolnictwo nie może zniknąć z naszego terenu, bo wówczas pola zarosną.
- Dlatego potrzeba nam takich młodych jak Marian - mówi Józef Górka. - Ja osobiście go podziwiam. Mówię to z całą stanowczością. a ą
Tomasz Mateusiak
Źródło: Gazeta Krakowska