- Odwrócą się też od nas inwestorzy, którzy byliby skłonni zostawić trochę grosza w Alwerni, ale bez dobrego połączenia komunikacyjnego zrezygnują - żali się Jan Rychlik, burmistrz. Od lat toczy batalię z zarządcą autostrady o węzeł.
- Byłem pewien, że jeszcze w tym roku rozpoczną się prace nad jego budową. Niestety, znów odprawiono nas z kwitkiem - rozkłada ręce burmistrz. Podkreśla, że dla małej Alwerni autostrada jest jedynym oknem na świat. Teraz kierowcy jadący A4 z Krakowa muszą dojechać aż do Chrzanowa, by tam na najbliższym zjeździe cofnąć się do Alwerni.
- Nadrabiam prawie 30 kilometrów. To strata pieniędzy i czasu - mówi rozżalony Marek Kukiel z Alwerni, kierowca dostawczego transita. Liczył, że jego koszmar nareszcie się skończy. - Stalexport potrafi tylko zbierać pieniądze na bramkach. Ceny za przejazd są coraz wyższe. Tymczasem na wołanie o węzeł rudnicki jest głuchy od lat - denerwuje się alwernianin.
Na obiecany zjazd z A4 jak na zbawienie czekają także firmy, które już osiedliły się w Alwerni, m.in. Blachprofil 2 i Wytwórnia Filmowa Alvernia Studios z siedzibą w słynnych kopułach należących wcześniej do stacji radiowej. Przyjeżdżają do nich przecież ludzie z całej Polski. A przez brak potrzebnego zjazdu nie mogą trafić. Więc błądzą i klną.