Autor: Robert Szkutnik, Gazeta Krakowska
- Niepełnosprawny ruchowo nie może wejść ani wjechać na wózku do żadnego domu kultury w gminie Andrychów - mówi Katarzyna Przeciszowska, niepełnosprawna, instruktorka kultury. Dodaje, że w innych miejscach użyteczności publicznej i urzędach nie jest lepiej. Co prawda w Miejskim Domu Kultury w Andrychowie pracownicy deklarują, że jak osoba upośledzona będzie chciała obejrzeć film w kinie studyjnym, które jest na piętrze, to oni wniosą ją tam na rękach, ale to chyba nie jest żadne rozwiązanie problemu.
Wjazd tylko na parter
Podobnie jest w urzędzie miasta. Tu, co prawda, niepełnosprawny wjedzie na parter, ale już do gabinetu burmistrza nie dotrze, bo schody są śliskie i pozbawione windy czy wjazdu. Dodajmy, że z podobnym problemem niepełnosprawni zetkną się w magistracie w Wadowicach. I tylko burmistrz Kalwarii Zebrzydowskiej Augustyn Ormanty, aby przybliżyć się do mieszkańców, w tym inwalidów, przeniósł swój gabinet na parter. Jak widać, problem ten nie dotyczy tylko Andrychowa. Jednak to tutaj niepełnosprawni postanowili nie czekać na działania urzędników i chcą wspólnie starać się o likwidowanie barier architektonicznych.
- Zgłasza się do nas coraz więcej osób chorych, które nie mogą poradzić sobie z bezdusznością urzędników. A przecież planując nowe inwestycje, wystarczy zamienić na przykład płytki śliskie na takie, po których mogą bezpiecznie poruszać się inwalidzi. To wcale nie musi być droższe rozwiązanie - mówi Piotr Kucharski ze Stowarzyszenia Teraz Andrychów.
Co tu kryć. Urzędnicy odpowiedzialni za pomoc społeczną nie wiedzą nawet, ile osób niepełnosprawnych jest w gminie. "Gazeta Krakowska" próbowała dowiedzieć się o takie dane w Ośrodku Pomocy Społecznej w Andrychowie. Bez rezultatu.
Według danych zebranych przez Stowarzyszenie Teraz Andrychów, takich osób jest w gminie kilkaset. Z kolei Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wadowicach potwierdza, że osób niepełnosprawnych z roku na rok przybywa. W ubiegłym roku złożono w powiecie 2738 wniosków o orzeczenie o niepełnosprawności, w tym 347 wniosków dotyczy dzieci.
Za mało pieniędzy
W PCPR przyznają, że jest duże zapotrzebowanie na dofinansowanie do likwidacji barier architektonicznych, jednak pieniędzy jest za mało. Dlatego w ubiegłym roku w Andrychowie na 22 wnioski przyznano cztery. W Brzeźnicy na 11 dofinansowano pięć. W Kalwarii na 13 wniosków przeszedł jeden. W Tomicach na pięć wniosków wsparcie uzyskały dwa, w Wadowicach na 16 wniosków przeszło pięć, w pozostałych gminach pieniędzy starczyło na po jednym wniosku. W Wieprzu na trzy wnioski nie dano ani złotówki. A składano też wnioski na likwidację barier technicznych oraz w komunikowaniu się.
- Robimy, co możemy, ale PFRON przekazuje nam coraz mniej pieniędzy - przyznaje Witold Grabowski, zastępca dyrektora PCPR. Za te pieniądze niepełnosprawni np. poszerzają drzwi, przebudowują łazienki. Z danych PCPR wynika, że osoby ubiegające się o dotacje często są tak biedne, że wydawały pieniądze na leki i żywność i nie stać ich było na wniesienie własnego wkładu do przebudowy. To nie oznacza jednak, że nie potrzebują poprawy warunków zamieszkania. - Każdy z nas zna choć jedną osobę, która chciała skorzystać z takich pieniędzy, ale ich nie dostała. Zdarza się też, że na zmiany nie zgadzają się sąsiedzi albo spółdzielnia mieszkaniowa - mówi Tomasz Gwiżdż, niepełnosprawny z Andrychowa.
Często przeszkody dla niepełnosprawnych pojawiają się w takich miejscach, gdzie ich być na pewno nie powinno, na przykład w przychodniach zdrowia. Tak jak w Andrychowie "Przy basenie". Chorym trudno także zrobić zakupy w tych sklepach, gdzie wejście blokują obrotowe kołowrotki. - W takich miejscach wózki po prostu się nie mieszczą. Poważny problem to także brak przystosowanych dla nas busów i autobusów - mówi Łukasz Onichimiuk, niepełnosprawny z Andrychowa.
Niepełnosprawni skarżą się też na brak dostatecznej opieki. - Opiekunki pracują tylko w tygodniu, a już w niedziele i święta nie. A przecież wówczas też są bardzo potrzebne - mówią. W Andrychowie problem niepełnosprawności władza popularyzuje poprzez wyścigi niepełnosprawnych kolarzy, jest też coraz więcej miejsc przyjaznych chorym, ale to ciągle za mało. "Krakowska" poprosiła burmistrza o wypowiedź w tej sprawie, ale bez odzewu.