- Byłem w szoku. Bałem się, że dojdzie do tragedii - relacjonuje Tadeusz Kłys, który wyszedł akurat na spacer z żoną i psem. Ponieważ uwielbiają obserwować samoloty, zatrzymali się przy ogrodzeniu lotniska. Panu Tadeuszowi udało się nagrać film z nieudanego lądowania. Zdecydował się udostępnić go mediom.
Film otrzymaliśmy dzięki uprzejmości jego Autora, Tadeusza Kłysa oraz redakcji Interia.tv
- Trzęsły mi się ręce, bo myślałem, że w maszynie popękały opony i zaraz się rozbije - opowiada. Pilot nie zdecydował się na ponowne podejście do lądowania. Postanowił kontynuować lot do Berlina. Marcin Pulit z Krakow Airport zapewnia, że tego dnia żaden inny samolot nie miał problemów z lądowaniem i wszystkie rejsy odbywały się zgodnie z harmonogramem.
Czasem wiatr z przodu pomaga w hamowaniu. Samolot podchodzi wtedy do lądowania z mniejszą prędkością, a przez to osiada na ziemi delikatniej. Takie lądowanie pasażerom może się wówczas wydawać bardziej łagodne.
- Do tego dochodzi aspekt ekonomiczny, czyli mniejsze zużycie opon - wyjaśnia Tomasz Hypki, prezes Agencji Lotniczej Altair, wydawca "Skrzydlatej Polski". Zgadza się jednak, że w tym konkretnym przypadku lądowanie było niebezpieczne.
Pilot Wacław Wieczorek filmiku nie widział, ale podkreśla, że takie przechylenie samolotu może świadczyć o mocnych turbulencjach. Jak wyjaśniają piloci, najgroźniejszy jest boczny wiatr.
- Jeden kapitan podejmie wtedy decyzję o lądowaniu, drugi nie - tłumaczy Witold Filus, pilot LOT-u i prezes Polskiego Stowarzyszenia Sportów Powietrznych. Tego dnia (9 kwietnia) przylot do Krakowa odwołał Bronisław Komorowski. Czy załoga prezydenckiego samolotu bała się, by nie powtórzyła się tragedia sprzed roku?
- Obsługa techniczna podjęła bardzo dobrą decyzję. Jednak nie wydaje mi się, żeby był to efekt szczególnego wyczulenia po katastrofie smoleńskiej - uważa Tomasz Hypki. Wyjaśnia, że wszyscy piloci są przygotowywani do pracy w różnych warunkach i zawsze muszą myśleć o bezpieczeństwie pasażerów. Z resztą obowiązują ich bardzo jasno określone normy - w tym wypadku nie może być więc mowy o dowolnej interpretacji.
- Wszystko po to, aby błąd popełniony przez załogę TU-154 już się nie powtórzył - kwituje.
Wacław Wieczorek zaznacza, że kontroler podaje pilotom warunki, jakie panują na lotnisku, ale ostateczna decyzja, czy podejść do lądowania, należy do kapitana maszyny.
- Sam decydowałem się lądować w Hiszpanii przy potężnych podmuchach - przyznaje. Film z
współpr. Paulina Korbut
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy