Dzień w dzień najsłabsze kundle umierały z głodu, chorób, zaniedbania. Te silniejsze zagryzały się nawzajem. Udało się uratować jedynie około 50 piesków ze zlikwidowanego schroniska w Krzyczkach (woj.mazowieckie). Sprawą kierownika tego azylu zajmuje się prokuratura.
Kilka uratowanych psów znalazło już swój dom. Niektóre trafiły do hotelu dla psów w Niepołomicach i tam czekają na naszą pomoc, bo wolontariuszom, którzy je ocalili, kończą się pieniądze na ich utrzymanie.
Irena Karcz, jedna z wolontariuszek, poszukuje ludzi dobrej woli, którzy chcieliby zabrać psiaki do domu.
- Zasługują na ciepłe słowo, dom, przyjaciela - przekonuje. Cała piątka była bita i to bardzo. Są to zwierzaki po strasznych przejściach. Na początku rzucały się na wszystko, co nadaje się do jedzenia.
- Te psy będą wiernie służyć swoim chlebodawcom i może wreszcie uda się im odnaleźć przytulny kąt u ludzi? - zastanawia się wolontariuszka.
Teraz wszystko zależy od nas. Pięć uratowanych kundelków z Krzyczek to młode (od roku do dwóch lat) i niewielkie (wzrost około 40-50 cm) psy. Są odrobaczone, zaszczepione i wykastrowane. Jedyna wśród ocalonej piątki suczka Sonia, za kilka tygodni będzie sterylizowana. Sonia czuła się najgorzej. Wystraszona i przerażona ciągle się trzęsła. Bała się wszystkiego. Przez całe dni nie wychodziła z budy. Poza tym była bardzo słaba i nie potrafiła nawet zrobić kilku kroków, tylko pełzała.
Dzisiaj Sonia jest odważniejsza. Szybko przybiega, gdy zobaczy w ręce Bożeny Bator, właścicielki psiego hotelu, smakołyk. Często się bawi ze swoim najlepszym kolegą - Figielkiem. Irena Karcz śmieje się, że gdyby Figiel był człowiekiem, na pewno zostałby psychologiem. Mieszka przez cały ten czas z Sonią w jednym kojcu. Nigdy jej nie dokuczał. Powoli przekonywał ją do siebie.
- Tylko dzięki niemu Sonia nabrała energii i chęci do życia, przestała się bać ludzi - dodaje.
Filip potrzebuje najpilniej domu i opiekuna. Nie znosi kojca. Nie ufa mężczyznom, aczkolwiek nie jest agresywny. Gotów wszystko oddać, by mieć wreszcie dom i na pewno będzie z niego wierny przyjaciel. Kolejne to Amorek i Ares. Wspierają się nawzajem, jak bracia. Też nie ufają mężczyznom. - Potrzebują czasu, by przekonać się znowu do ludzi, ale warto je przygarnąć - kwituje pani Irena.
Hotel w Niepołomicach jest przy ul. Wałowej 11. Telefony do Ireny Karcz - 012 641 97 02, 500 181 920.