Nie przeszkadzają im samochody, szczekające psy, czy stare lodówki pływające w rzekach. Bobry polubiły Kraków i zasiedlają coraz to nowe tereny. Wieczorami można je spotkać nad Białuchą, nad Wilgą, nad Potokiem Kościelnickim i nad Wisłą w okolicach Tyńca.
- Czasami widuję, jak wychodzą z wody, gdy wyprowadzam swojego psa późnym wieczorem
- opowiada pan Andrzej mieszkający przy ul. Nizinnej w okolicach Centrum Handlowego Plaza.
- Wycinają nam tutaj stare drzewa.
Jak twierdzi prof. Andrzej Tomek z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, najwięcej bobrów jest w ruchliwym centrum miasta, a konkretnie między al. Pokoju, a al. Jana Pawła II. Tu przepływa Białucha
i rośnie nad nią wiele drzew owocowych, których korę bobry uwielbiają.
- Nie lubią tylko smaku kory orzecha włoskiego, o te drzewa można więc być spokojnym - mówi profesor.
Bobry europejskie to gatunek gryzoni z rodziny bobrowatych. Dawniej występował w całej strefie umiarkowanej Europy i Azji. W XIII wieku, na skutek polowań, liczebność bobra spadła. Objęto je więc ochroną
Ile jest bobrów w Krakowie? Jeszcze dwa lata temu było osiem rodzin, czyli ok. 30 osobników. Ale bobry się mnożą i w całej Małopolsce ich przybywa. Wprawdzie nikt ich nie liczy, ale z rosnącej liczby wypłacanych odszkodowań za zniszczenia dokonane przez te zwierzęta, wynika, że ich przybywa. Gryzonie zaczynają stanowić poważny problem.
Te sympatyczne i chronione zwierzaki nie tylko powodują duże straty w drzewostanie, ale także wyjadają uprawy marchwi, buraków czy kapusty rosnącej w pobliżu rzek, drążą skarpy i wały przeciwpowodziowe, zalewają łąki budując tamy, a także niszczą urządzenia hydrotechniczne.
W Małopolsce zdarzyło im się doprowadzić do awarii dwóch oczyszczalni ścieków.
Tomasz Ciepły z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie mówi, że jeszcze w roku 2007 wypłacono za bobrze zniszczenia w województwie ponad 27 tys. zł odszkodowań. Tymczasem już w rok później wypłacono ich ponad 65 tys. zł.
W Krakowie zniszczeń jest stosunkowo niewiele. Najwięcej kłopotu mają z bobrami mieszkańcy Kościelnik w Nowej Hucie. Tutaj zwierzaki wyjadają uprawy ogrodnicze.
- Staramy się więc inwestować w profilaktykę - podkreśla Tomasz Ciepły. - Finansujemy zakup siatek do ochrony drzew czy pastuchów elektrycznych do zabezpieczenia upraw. Na wniosek poszkodowanych Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydaje także zgody na niszczenie bobrzych siedlisk, a nawet na odstrzał.
Jeszcze do niedawna obecność bobrów była uważana za dowód na czystość rzek. Tymczasem nic bardziej błędnego.
- Rzeka musiałaby być skażona chemicznie, aby bobry wyprowadziły się z niej - mówi prof. Andrzej Tomek. - Opuszczą ją, gdy będą w niej związki rozpuszczające tłuszcz pokrywający ich futro. Jeśli jednak rzeka będzie pełna butelek, czy nawet sprzętu gospodarstwa domowego, to nic sobie z tego nie robią - zauważa profesor.