Kiedyś ich gospodarstwo było imponujące.
- Ludzie przychodzili do nas po owoce, warzywa. Pięknie to wszystko rosło - wspomina Bohdan Malinowski.
Po tych czasach zostały tylko wspomnienia. W 1997 roku woda zniszczyła uprawy, część budynków gospodarczych, a także miejską drogę, którą dojeżdżali. Od tej pory miasto nie zrobiło nic, by droga była znowu przejezdna.
Teraz trakt zarósł zupełnie, a Malinowscy są zmuszeni poruszać się po prywatnej drodze sąsiada. Problem w tym, że wystarczy niewielka ulewa by ta zmieniła się w bagno. Tam, gdzie trasa biegnie poniżej pól uprawnych, niemal zawsze tworzy się rwąca rzeczka.
- Jak jeszcze żyła moja żona, to żeby móc do niej dowozić lekarza, zapożyczyłem się u brata i kupiłem "terenówkę" - mówi pan Bohdan.
Pani Malinowska zmarła na początku czerwca. Bez lekarza, w domu - karetka nie miała jak dojechać.
Od kilku lat Malinowscy chcą się przenieść.
- Tutaj nie da się żyć - mówią. Pan Bohdan ma coraz mniej sił, by codziennie dowozić z centrum miasta zakupy, wodę pitną. Jazda po błotnistej drodze jest bardzo niebezpieczna.
Razem z nim mieszka dorosła córka, która pracuje w Krakowie. Trasę z domu na przystanek autobusowy pokonuje najczęściej pieszo. Tylko w wyjątkowych sytuacjach prosi ojca o podwiezienie. Samochód dużo pali - jego miesięczne utrzymanie pochłania niemal całą rentę Mali-nowskiego. Sama też nie zarabia wiele, a żyć z czegoś muszą.
Po wielu latach starania się w urzędzie miasta o przejezdną drogę, a później o zastępcze mieszkanie komunalne, Mali-nowscy stracili cierpliwość. Za każdym razem miasto proponowało w zamian albo lokal do generalnego remontu albo mieszkania na czwartym piętrze. Córka pana Bohdana postanowiła więc zaciągnąć spory kredyt i kupić mieszkanie w centrum Bochni. Skromne dwa pokoje i ślepa kuchnia na parterze. Przeprowadzkę komplikuje jednak nieprzejezdna droga.
- Chcemy sprzedać gospodarstwo, żeby spłacić pożyczkę. Mieliśmy już kilku kupców, ale jak tylko zobaczyli, że nie ma tutaj żadnej drogi, rezygnowali - mówi Malinowski.
Bocheński magistrat od lat zasłania się brakiem pieniędzy.
- To trudny temat, drogi nie ma ujętej w budżecie - mówi burmistrz Bogdan Kosturkiewicz. - Jak będziemy mieć taką możliwość, to wyślemy tam sprzęt, żeby utwardzić drogę. Nie mogę powiedzieć kiedy.