Wszystko wskazuje na to, że nawet dwukrotnie wzrosną ceny zaodprowadzanie ścieków wBochni. Powodem jest planowana naprzyszły rok modernizacja oczyszczalni ścieków w mieście. Inwestycja ma pochłonąć aż 60 mln zł.
Na uciążliwe sąsiedztwo oczyszczalni od lat skarżą się mieszkańcy Smykowa. Właściciele zlokalizowanych tam domów wiosną i latem nie mogą otwierać okien z powodu fetoru. Ta grupa bochnian domaga się - i to bez względu na koszty - modernizacji zakładu wybudowanego w latach 70. XX w.
A wydatki będą ogromne, bo przebudowa oczyszczalni ścieków to największa inwestycja realizowana w Bochni na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji ma już gotowy projekt (kosztował 1,5 mln zł) oraz wszelkie pozwolenia na roboty, które mają pochłonąć wspomniane 60 mln zł. Statystycznie każdy z 53 tysięcy klientów MPWiK (oprócz mieszkańców Bochni, to także właściciele budynków w kilku miejscowościach gminy Rzezawa) zapłaci więc za modernizację 1132 zł w przyszłych rachunkach.
- Ta kwota będzie oczywiście rozbita na lata. Nie spodziewam się, aby metr sześcienny odbieranych ścieków kosztował więcej niż 8 złotych - mówi Zbigniew Rachwał, prezes MPWiK w Bochni.
Obecnie stawka za ścieki w mieście wynosi 4,29 zł. Czteroosobowa rodzina, produkująca miesięcznie 12 m sześc. ścieków, płaci 51,48 zł. Po niemal dwukrotnej podwyżce rachunek wzrośnie do 96 zł.
Przyszła podwyżka to niejedyna wątpliwość towarzysząca inwestycji. - Martwi mnie, bo ta modernizacja nie rozwiązuje problemu z osadami, które powstają po oczyszczeniu ścieków - mówi Wojciech Cholewa, były burmistrz Bochni. Jego zdaniem, MPWiK powinno ogłosić przetarg na pozyskanie technologii, która nie tylko rozwiąże sprawę fetoru unoszącego się w sąsiedztwie zakładu, ale również osadów.
- To zakład starych technologii, dlatego modernizacja jest koniecznością - mówi prezes Rachwał. Przyznaje, że odpady pozostaną na terenie oczyszczalni, ale zapewnia, iż będą mniej uciążliwe niż obecnie. Dzięki temu, że zostaną odpowiednio osuszone. Spółka zamierza je potem sprzedawać jako nawóz rolnikom.
- Dziwi mnie zamieszanie, jakie powstało wokół całej inwestycji, przygotowywanej już od kilku lat - dodaje prezes Rachwał. - Mamy projekt, załatwiamy pożyczkę w Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, zaraz będziemy ogłaszać przetarg na realizację tego zadania. Dlaczego nikt nie miał wątpliwości wcześniej?
