Autor: Małgorzata Więcek-Cebula, Gazeta Krakowska
Zakupy robiła tam młoda kobieta ze swoją matką, towarzyszył im pięcioletni Szymon. Podczas gdy panie oglądały lampy, chłopiec biegał po sklepie. W pewnym momencie zaczął bawić się listwą testową do żarówek. To skończyło się najprawdopodobniej porażeniem prądem i poparzeniem palca.
Rany na szczęście okazały się niegroźne. Rodzice zdecydowali się jednak o tym opowiedzieć policji. Sprawa trafiła do prokuratury, a ta postawiła zarzut nieumyślnego narażenia chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania uszczerbku na zdrowiu 26-letniemu Krystianowi J., kierownikowi sklepu.
Rodzice Szymona dodatkowo zażądali 15 tys. zł zadośćuczynienia, sugerując, że po tym zdarzeniu ich syn boi się wchodzić do sklepów. Proces przed brzeskim sądem ruszył w lutym. Sąd przesłuchał rodziców chłopca. Obszerne zeznania złożyli też pracownicy i właściciel sklepu, a także sam oskarżony.
Wszyscy przekonywali, że chłopiec nie był pilnowany w sklepie. Właściciel marketu podważył nawet fakt poparzenia. Aby rozwiać wątpliwości, sąd zlecił przygotowanie opinii na temat tego, czy w sklepie doszło do zwarcia instalacji i porażenia prądem. Na początku września dotarła ona do sądu - Biegły potwierdził ten fakt - mówi sędzia Zbigniew Małysa, przewodniczący Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Brzesku. Tydzień temu prokurator i obrońca wygłosili mowy końcowe, wyrok zapadnie jutro.