Wobec byłej zastępcy prezydenta Krakowa Katarzynie Ś. prokuratura wnioskowała do sądu o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Wniosek ten nie został uwzględniony przez sąd, zapadła decyzja tylko o tzw. wolnościowych środkach zapobiegawczych: poręczeniu majątkowym i zakazie kontaktu z określonymi osobami. Prokuratura Regionalna w Krakowie wtedy zaskarżyła postanowienie sądu.
W piątek (19 stycznia) sędzia Elżbieta Jabłońska-Malik z wydziału odwoławczego Sądu Okręgowego w Krakowie, ogłaszając, że zaskarżone postanowienie zostaje utrzymane w mocy, przypominała, że areszt to najsurowszy środek zapobiegawczy, ma charakter wyjątkowy i stosuje się go, gdy jest niezbędny. Wskazała, że w sprawie dowody zostały zebrane, są też zeznania świadków. Katarzyna Ś. złożyła obszerne wyjaśnienia, a to, że wymagają weryfikacji, nie uzasadnia obawy matactwa. Sędzia zwróciła też uwagę, że podejrzana miała dotąd nieskrępowane możliwości kontaktu, ale nie pojawiła się informacja o naruszeniu przez nią zakazu kontaktu z określonymi osobami. Sędzia podkreśliła również, że Katarzyna Ś. ma ustabilizowane życie zawodowe i rodzinne (matka, mężatka) i jest niekarana.
- Sąd podjął słuszną decyzję o zastosowaniu środków wolnościowych - kwitowała sędzia Jabłońska-Malik. Jak zaznaczyła, sprawa może wrócić "w razie zmiany okoliczności, pozyskania nowych dowodów".
Przypomnijmy: Prokuratura Regionalna w Krakowie prowadzi śledztwo w sprawie procederu wyłudzeń dotacji oświatowych w związku z prowadzeniem sieci publicznych i niepublicznych przedszkoli. Wyłudzenia polegały w głównej mierze na podawaniu nieprawdziwej (zawyżonej) liczby dzieci uczęszczających do przedszkoli. Proceder ten miał trwać w okresie od 1 lipca 2014 roku do 31 lipca 2020 roku, a szacowana kwota wyłudzeń to 5 mln złotych.
Afera z wyłudzaniem dotacji - na "fikcyjne dzieci" - przez krakowskie placówki "Pod Magnolią" (dziewięć przedszkoli) wybuchła w czerwcu 2022 roku.
W toku śledztwa prokuratura zajmuje się także wątkiem dotyczącym urzędników uczestniczących w procesie przyznawania dotacji oświatowych, którzy w zamian za korzyści majątkowe mieli ułatwić otrzymanie takich dotacji bądź zaniechać kontroli ich prawidłowego wykorzystania.
Zarzuty postawiono w sumie sześciu osobom. Usłyszeli je właściciele i pracownicy placówek oświatowych, a także dwójka krakowskich urzędników: oprócz byłej wiceprezydent miasta ds. edukacji również kierownik Referatu Szkół i Placówek Niesamorządowych Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Krakowa.
W przypadku byłej wiceprezydent Krakowa Katarzyny Ś. zarzuty dotyczą przyjęcia korzyści majątkowych - w kwocie ponad 200 tys. zł - oraz powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych.
- Szanuję rozstrzygnięcie sądu, dalej będę prowadził postępowanie - mówił w piątek dziennikarzom prokurator Marek Sosnowski z Prokuratury Regionalnej w Krakowie. - Sąd potwierdził, że istnieje przesłanka ogólna, czyli prokuratura zebrała dowody właściwe do przedstawienia danej osobie zarzutów - dodał.
Natomiast obrońca Katarzyna Ś., adwokat Maciej Lis, komentuje, że areszt w tej sprawie był bezzasadny od samego początku. - Podejrzana nie powinna zostać doprowadzona na areszt, bo nie było ani podstaw, ani przesłanek do stosowania aresztu - mówi.
Jak przekazał Maciej Lis, Katarzynie Ś. stawiano dwa zarzuty korupcyjne. Pierwszy dotyczy przyjęcia dwóch butelek szampana Dom Perignon - co podejrzana kwestionuje i twierdzi, że takiej sytuacji nie było (te zdarzenia miały mieć miejsce wtedy, gdy była wiceprezydentem). Drugi zarzut mówi o przyjęciu 210 tys. złotych. Obrońca byłej wiceprezydent tłumaczy, że była to pensja, a nie ukryta forma łapówki, którą Katarzyna Ś. miała przyjmować od osób zawiadamiających o tym przestępstwie.
- Podejrzana nie przyznaje się, zwłaszcza że część tych pieniędzy była zasądzona przez sąd pracy, ponieważ państwo nie wywiązali się z umowy i sąd pracy badał sprawę, czy pensja rzeczywiście się należy - tłumaczy obrońca Katarzyny Ś. Jak podaje, była ona zatrudniona w sieci przedszkoli, których dotyczy sprawa, już po tym, jak pełniła funkcję zastępcy prezydenta miasta. Inicjatywa zatrudnienia - jak zaznaczył adwokat - nie wyszła od Katarzyny Ś. - Podejrzana przeczy wszelkim zarzutom, twierdzi, że jest to rodzaj zemsty, z uwagi na konflikt z osobami zawiadamiającymi o przestępstwie - dodaje obrońca byłej wiceprezydent.
