Salah poprosił o zmianę na początku drugiej połowy. Uskarżał się na ból w lewej nodze i po konsultacji z lekarzem zdecydował o opuszczeniu boiska. To była ogromna strata dla drużyny, która bezdyskusyjnie panowała na boisku przy Anfield Road. Ekipa Pepa Guardioli zwietrzyła szansę, podkręciła tempo, lecz już do końca meczu nie zdołała zdobyć ani jednej bramki. Zanim "Faraon" zszedł z murawy, zdobył jedną z bramek i popisał się kapitalną asystą przy golu Sadio Mane.
Przed wtorkowym rewanżem to Liverpool stał się faworytem. Wcześniej czekają go wyjazdowe derby z Evertonem. Z kolei Manchester City ma przed sobą mecz jeszcze ważniejszy – jeśli pokona u siebie Manchester United, już w weekend będzie świętował zdobycie mistrzostwa Anglii. Żadnej drużynie na Wyspach Brytyjskich nie udało się to do tej pory na tak wczesnym etapie rozgrywek (czyli w 33 kolejce).
Nie wiadomo, jak szybko uda się postawić Salaha na nogi, a to kluczowa sprawa dla The Reds. Egipcjanin, któremu Jerzy Dudek przypiął łatkę „małego Messiego” (oczywiście nie ze względu na wzrost, lecz zbliżone, choć mniejsze umiejętności), jest najlepszym strzelcem Premier League. W tym sezonie ligowym strzelił 29 bramek, co jest wyrównaniem rekordu Didiera Drogby z Wybrzeża Kości Słoniowej. Żadnemu innemu piłkarzowi z Afryki nie udało się zdobyć więcej goli w jednym sezonie Premier League. Z tą różnicą, że Salah dokonał tego w 31 meczach, a były napastnik Chelsea - 32 (2009/10).