W Chełmku powstała Spółdzielnia Socjalna "Albert", w której pracę będą mogły znaleźć osoby niepełnosprawne intelektualnie. Spółdzielnia zajmuje się profesjonalnym niszczeniem dokumentów. Na razie zatrudnionych zostało tutaj pięć osób, ale z czasem może być ich więcej. - Stała praca to dla tych osób jedna z najważniejszych spraw. Mogą się poczuć, że są potrzebne w społeczeństwie, a nie tylko czekają na dotację - podkreśla ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. - Niestety, realia są ciągle takie, że niewielu ma gdzie pracować, tym bardziej teraz, gdy do naszego kraju dociera tania siła robocza - dodaje.
Jak dodaje, jest to 34 już placówka powołana przez Fundację, ale pierwsza spółdzielnia socjalna. Powstała ona w siedzibie Warsztatu Terapii Zajęciowej Fundacji im. Brata Alberta w Chełmku, który istnieje od 20 lat. Ks. Isakowicz Zaleski jest przekonany, że pracy będzie mieć sporo. - Tak można sądzić, patrząc na coraz bardziej rozwijającą się biurokrację w Polsce i Unii Europejskiej. Każdy kierownik wie, ile dokumentów musi wypełniać, które po pewnym czasie muszą zostać zniszczone - dodaje.
Prezes Spółdzielni Arkadiusz Tomasiak podkreśla, że świadczy ona usługi na profesjonalnym poziomie. Wszystkie urzędy i instytucje, które zlecą w niej niszczenie dokumentów, mogą mieć pewność, że zostanie to zrobione z całkowitą starannością i przy zachowaniu wszelkich procedur tajności.
Każda z osób, które mają już tutaj pracę nie kryje radości. - Miałem ogromne problemy, żeby znaleźć pracę. Na rynku i w urzędzie pracy nie ma dla nas ofert - mówi Zdzisław Bochenek.
Joanna Wójcik, inna zatrudniona, podkreśla, że wcześniej od 12 roku życia była związana z Warsztatem Terapii Zajęciowej w Chełmku. - Byłam obecna przy początkach tej placówki. Cieszę się, że teraz mogę tutaj pracować - mówi pani Joanna.
O tym, że spółdzielnia ma ogromne szanse przekonana jest poseł Agnieszka Ścigaj, która przed 10 laty zakładała pierwszą w Polsce spółdzielnie socjalną dla osób niepełnosprawnych. - Spółdzielnia Opoka także zaczynała od 5 pięciu pracowników. Dzisiaj zatrudnia już 70 - zaznacza parlamentarzystka.
W Polsce w podobnych spółdzielniach zatrudnionych jest ok. 1600. To bardzo niewiele do skali problemu braku pracy dla tej grupy osób. W przypadku powiatu oświęcimskiego dotyczy to kilkuset osób.
p style="font-size:24px;padding-left:10px;padding-top:5px;padding-bottom:5px;background-color:#008CE8;color:white">WIADOMOŚCI OŚWIĘCIM - KONIECZNIE SPRAWDŹ: