- Władze powiatu dołożyły nam 400 tysięcy, ale to nie wystarczyło - mówi Marek Machowski, dyrektor Powiatowego Zarządu Drogowego w Gorlicach. - Zwracamy się właśnie o dodatkowe środki. Z firmami utrzymującymi przejezdność dróg mamy trzyletnie umowy i musimy płacić. Niestety, ucierpią na tym planowane remonty.
Jego odpowiednik z powiatu nowosądeckiego - dyrektor Adam Czerwiński - szacuje, że po tej zimie ubędzie milion złotych na naprawy drogowe. Na co konkretnie zabraknie pieniędzy, jeszcze nie wiadomo. Ale, że zabraknie, to pewne.
Do zimowych dopłat szykują się również na Limanowszczyźnie. - Koszty zapłaty wynajętym firmom rosną w oczach - martwi się Marek Urbański z Powiatowego Zarządu Dróg w Limanowej. - Z 2 milionów skoczyły już do 2,35 mln i na tym jeszcze nie koniec.
Nieco lepiej jest w miastach. W Nowym Sączu do 10 marca z planowanych 2 mln zł na zimowe utrzymanie ulic w całym roku wydano ponad 1,5 mln. Potem nastąpiły dwa potężne ataki zimy, po których większość jezdni przykryła gruba warstwa śniegu. Dyrektor Grzegorz Mirek z Miejskiego Zarządu Dróg w Nowym Sączu nie krył, że oszczędza na odśnieżaniu mniej ruchliwych tras. Być może dzięki temu rzeczniczka magistratu Małgorzata Grybel szacuje dziś, że wydatki zimowe zamkną się w 1,8 mln zł.
Władze Krynicy-Zdroju też próbują radzić sobie jak najmniej boleśnie z odśnieżaniem ulic.
- Przyjęliśmy zasadę ryczałtowego płacenia wynajętem firmom za pięć miesięcy ich pracy, od listopada do marca - mówi Tomasz Demkowicz, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Krynicy-Zdroju. - Na ogół pieniędzy wystarczało, ale w tym roku przekroczyliśmy już planowane 1,23 mln, a umowy musimy przedłużać do połowy kwietnia.
W lutym skończyły się zimowe pieniądze na drogi w gminie Chełmiec. - Żeby rozliczyć marzec i zapłacić wszystkie faktury, trzeba było znaleźć 40 tys. zł - narzeka Bogumiła Aszklar-Lelito, dyrektorka Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Chełmcu. - Zabraknie już na korytka, kratki ściekowe, przepusty betonowe i zakup żwiru, a przed nami zimowy kwiecień.
W Piwnicznej nie ma chętnych ludzi do odśnieżania w górach
Rozmowa z Edwardem Bogaczykiem, burmistrzem Piwnicznej-Zdroju
Pamięta Pan tak długo trwającą zimę, jak w tym roku?
Przypominam sobie początek lat 60. minionego wieku, kiedy w pierwszy dzień wiosny, jako mały chłopak, startowałem w zawodach narciarskich, ale pierwszy raz w życiu widzę taką zimę w kwietniu.
Policzył Pan, ile Piwniczną kosztowało już utrzymanie przejezdności dróg?
Przeznaczyliśmy 400 tys. zł, ale dawno przekroczyliśmy ten pułap. Zima "wcięła" pieniądze na planowane wiosną remonty, łatanie dziur. A tu jeszcze zapowiadają zamiecie. Katastrofa. Trzeba będzie poważnie poprzesuwać środki budżetowe.
W jakich miejscach gminy panuje najtrudniejsza sytuacja podczas opadów śniegu?
To drogi na Jarzębaki, Króle, Piwowarówkę, Obidzę, Podbukowiec. Czasem trzeba odśnieżyć dwa-trzy kilometry, żeby zrobić dojazd do kilku domów. U nas jakoś ludzie sami się nie kwapią do odgarniania śniegu w górach. Zapłacilibyśmy przecież, gdyby robili to własnym sprzętem. A do przetargu staje nam tylko jeden człowiek. Nie ma konkurencji, więc musimy mu dać więcej, niż gdyby startowali też inni.
Budżet jest roczny. Trzeba uważać
Gminy, przekraczając obecnie wydatki na odśnieżanie dróg i chodników, muszą pamiętać o jesieni.
Dla przedsiębiorstw komunalnych lub wynajętych w drodze przetargu firm prywatnych sezon liczy się z reguły od listopada do marca następnego roku. Na jesieni podpisuje się nowe umowy. Tymczasem na przykład władze Piwnicznej-Zdroju, które wydały na odśnieżanie 400 tys. zł, informują, że obecne prace zimowe pochłonęły pieniądze na utrzymanie dróg w całym 2013 r. Dlatego muszą przesuwać środki budżetowe na akcję zimową z puli na remonty. Mało tego, robiąc okrojone finansowo naprawy w lecie, muszą wygospodarować jeszcze pieniądze na odśnieżanie w listopadzie i grudniu.
Rozmowa z Adamem Czerwińskim, dyrektorem Powiatowego Zarządu Dróg w Nowym Sączu
Znów zapowiadają opady śniegu. Jest Pan na nie gotów?
Muszę być. Naszym obowiązkiem jest utrzymanie przejezdności na 500 kilometrach dróg w powiecie. Nie pamiętam jednak zimy, która tak mocno wydrenowałaby budżet.
Policzył Pan już koszty zimowego utrzymania dróg?
Mieliśmy na to 2,5 miliona złotych. Do Wielkanocy wydaliśmy 3,35 mln. Jak łatwo policzyć, mamy w plecy 850 tys. Może się okazać, że dociągniemy do miliona.
PZD pracuje swoim sprzętem i ludźmi?
Nie. To byłoby nieopłacalne. Pługi i solarki pracują kilka miesięcy w roku. Trzeba by je utrzymywać, a przede wszystkim płacić ludziom, np. za noce. Dlatego pracuje dla nas 18 firm wyłonionych w przetargu.
Skąd weźmiecie pieniądze, jeśli trzeba będzie znów odgarniać śnieg, sypać piaskiem i solą?
Weźmiemy z letniego utrzymania, z remontów. Powiat ma 163 mosty, 2000 przepustów pod drogami. Cała ta infrastruktura, niestety, ucierpi.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+