
Również z lataniem po samej Rosji będzie wkrótce problem, bo nawet jeśli ludzie Putina faktycznie ukradną leasingodawcom maszyny, to trzeba je będzie gdzieś serwisować i ubezpieczać. Niezbędne są także części zamienne do nich. Tymczasem Boeing nie tylko przestał je dostarczać, ale i wstrzymał działalność w swoim moskiewskim kampusie, szkolącym dotąd kilka tysięcy pilotów rocznie; rosyjscy adepci awiacji nie będą mieli zajęć na symulatorze lotu, nie będzie kursów dla obsługi technicznej, ani autoryzowanych szkoleń w kabinie. Podobnie inni potentaci, jak Rolls-Royce, Safran i GE Aviation, wstrzymali usługi wsparcia dla produkowanych przez siebie podzespołów, bez których w powietrze nie wzniesie się dosłownie żaden samolot. Eksperci sądzą, że Rosjanie mogą zastosować „wariant irański”, czyli łatanie sprawnych maszyn przy pomocy części wyciąganych z tych już uziemionych. Ale trzeba umieć to robić.

0 procent spośród 880 latających w Rosji maszyn to Airbusy i Boeingi. Wedle agencji IBA, obie te firmy miały w tym roku dostarczyć rosyjskim przewoźnikom kolejnych 37 maszyn (by zastąpić wysłużone samoloty posowieckie). W dodatku, oprócz nich, poważnym graczem jest w Federacji Rosyjskiej brazylijski Embraer. Który z miejsca przyłączył się do nałożonych na Moskwę sankcji...