MEN tłumaczy, że chce, by w liceach obowiązywały takie same zasady, jak w szkołach podstawowych i gimnazjach. Nauczyciele nie są tym zachwyceni. Obecnie uczeń szkoły podstawowej i gimnazjum może raz zdać do następnej klasy, nawet jeśli z jednego przedmiotu ma ocenę niedostateczną. MEN postanowiło, w ramach zrównania praw wszystkich uczniów, dać taką samą możliwość młodzieży w szkołach średnich.
Właśnie zakończyły się konsultacje społeczne w tej sprawie. Po ewentualnym wprowadzeniu uwag, rozporządzenie musi zostać podpisane przez ministra i może już zacząć obowiązywać. - Chcemy, żeby weszło w życie na 1 września tego roku - informuje Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
Nauczyciele nie są zachwyceni tym pomysłem. - Nie rozumiem polityki, zgodnie z którą z jednej strony wprowadza się obowiązkową maturę z matematyki, a z drugiej - liberalizuje system promocji do następnej klasy - mówi Piotr Igar-Makowski, dyrektor XXXI Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie.
Według dyrektor krakowskiego XIII LO Iwony Cieślak-Prochownik, pozwalanie na to, by uczniowie mogli zdawać do następnej klasy z oceną niedostateczną, to nie jest dobry pomysł. Przede wszystkim to projekt szkodliwy dla ucznia. - Nie można dawać czegoś za darmo - mówi Cieślak-Prochownik. - Niech już lepiej będą i trzy poprawki, ale uczeń musi wiedzieć, że na wszystko trzeba sobie zapracować - dodaje. I podkreśla, że żeby dostać stopień wyższy od jedynki - ocenę dopuszczającą - uczeń musi posiadać naprawdę minimum wiedzy. Każdy jest w stanie tyle się nauczyć.
- O obniżeniu poziomu nauczania już nie mówię - dodaje Iwona Cieślak-Prochownik. - O tym i tak już słyszymy ciągle przy okazji matur. Sami uczniowie mają na temat projektu Ministerstwa Edukacji różne opinie. - To dobry pomysł - ocenia Radosław Morawiec z klasy II H w krakowskim XIII LO. Uważa jednak, że ulgi nie powinny obowiązywać w każdej sytuacji. - Jeśli to jest jakiś mniej ważny przedmiot, to czemu nie? Ale nie może to być jedynka z przedmiotów wiodących w danej klasie.
Według jego koleżanki z klasy Natalii Murawskiej takie rozwiązanie jest potrzebne. - To szansa dla ucznia, który może mieć kłopoty z jakimś jednym przedmiotem - mówi. Tymczasem Karolina Ciałowicz, również z II H, ma zupełnie inne zdanie. - To niesprawiedliwe wobec tych, którzy się uczą. Może się okazać, że ktoś, kto nic nie robił, też zda do następnej klasy - podkreśla dziewczyna.