18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecięce twarze zabójców [ZDJĘCIA]

Katarzyna Janiszewska
Grzegorz Stasiowski, skazany na 15 lat więzienia
Grzegorz Stasiowski, skazany na 15 lat więzienia MAREK RECZEK / WWW.JASLO4U.PL
Bronisława mieszkała z mężem w bloku, w centrum Jasła. Oboje na emeryturze, mieli więc czas tylko dla siebie. Troje dorosłych dzieci wyprowadziło się już z domu, pozakładało rodziny. Bronisława miała kłopot z zasypianiem. Nocami spacerowała po osiedlu. Nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby się bać. Przecież była u siebie, znała tu każdy zakamarek. Co złego mogło się zdarzyć?

Zobacz także:

Chodziła więc z tej bezsenności.

Raz wróciła z nocnego spaceru bardzo zdenerwowana. Widziała włamanie do sklepu spożywczego. Policja chciała jej dane. Po co dane? Tu w Jaśle wszyscy się znają, tylko problemy z tego będą. Mąż też się zdenerwował. - Nie wychodź więcej sama - powiedział. Więc kiedy dwa dni później Bronisława zniknęła, wszyscy myśleli, że za wiele wtedy zobaczyła, może kogoś rozpoznała?

We wtorek, 25 marca 2008 r. znów nie mogła spać. Założyła żółtą, ortalionową kurtkę, czarne spodnie i białe adidasy. Do kieszeni włożyła rękawiczki. Jej ubranie "na gorsze", na chodzenie po śmietnikach. Kiedy wracała ze spaceru przebierała się w eleganckie rzeczy i szła do kościoła. Codziennie na godz. 6.30. Gdy mąż obudził się rano, żony nie było. Nie zmieniła ubrania. To niemożliwe, aby opuściła mszę…

Tomasz

Czy Tomasz ją znał? Raczej nie. Jeśli już, to z widzenia. Mieszkała w sąsiednim bloku. Może go za coś obsztorcowała? I duma Tomasza została urażona. Starsze panie takie już są. "Ja w twoim wieku…" - mówią często. Ale niekoniecznie. Może nigdy nie zamienili nawet słowa.

Tomek święty nigdy nie był. W szkole specjalny tryb nauki, obniżone wymagania. Ale klas nie powtarzał. Jakieś bójki, jakiś alkohol. To się zdarzało. Na ręce wytatuował łacińską sentencję, modną wśród chuliganów: Vide cul fide, czyli "Uważaj, komu ufasz". Ale ostatnio poznał dziewczynę. Zmienił się, ustatkował.

Pracowity był, to mu trzeba przyznać. Z zawodu rzeźnik-masarz, ale nie licząc praktyk, z zawodem nic wspólnego nie miał. Wolał pracować na budowie: układał płytki, wylewki, elewacje, praktycznie wszystko potrafił zrobić. Na trzy miesiące wyjechał do pracy w Anglii. ("I czy gdyby on był taki bardzo winny, to czy on by z tej Anglii wrócił?" - pyta teraz matka). Wrócił, na krótko. Razem z dziewczyną przeprowadził się do Częstochowy. Ona na studia. On, do pracy na budowie. Zrobił kurs na kasę fiskalną. I kiedy przy murarce nie było zajęcia, szedł do hipermarketu.

W domu nigdy się nie przelewało. Oboje rodzice pracują, ale niełatwo dziś utrzymać tak liczną rodzinę. Dziewięcioro dzieci, wszyscy ściśnięci w niewielkim mieszkanku: dwa pokoje, kuchnia, łazienka.

"Nie ma sprawiedliwości na świecie. Ja zawsze miałem ciężko. Bo jak ktoś ma pieniądze, to nawet gdy zabije, to sobie załatwi. A tu jest, jak jest" - powie później w czasie śledztwa Tomek.

Grzegorz

Za to u Grzegorza, od strony materialnej całkiem było dobrze. Mieszkał z rodzicami, bratem i dziadkami na willowym osiedlu pod Jasłem. Duży, elegancki dom. Przed domem ogródek, dwa samochody. Niczego mu nie brakowało. Własny pokój nowocześnie urządzony, sprzęt elektroniczny. Studiował informatykę w Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie. Ambitny, sam zarabiał na czesne. W pracy go chwalili, awansowali. Niedawno poznał dziewczynę.

Jeszcze wcześniej, jako nastolatek, Grzesiek był ministrantem, później harcerzem. Zawsze grzeczny, ułożony. Nikt o nim złego słowa nie powie. Choć w szkole uczył się średnio. Z lenistwa.

- Zdolny był, ale go nie przypilnowałam, to moja wina - mówiła w śledztwie matka.

"W gimnazjum byłem pośmiewiskiem, bo najsłabszy w stadzie. To był taki najgorszy okres" - powie o sobie Grzegorz.
Czy to dlatego, że tak różni, przylgnęli z Tomkiem do siebie? Poznali się cztery lata wcześniej, w Domu Ludowym. Grzesiek grał tam w bilard. Zaimponowała mu pewność siebie Tomka? Chciał być tak samo twardy, męski? A Tomkowi, że ma kolegę z zamożniejszej niż on rodziny, że odbije od towarzystwa z ławki pod blokiem? Zaprzyjaźnili się: razem na dyskotekę, razem powłóczyć się po mieście, razem do pracy za granicę. W śledztwie ta przyjaźń kompletnie się załamała.

Bronisława

W pół godziny zniszczyli swoje życie. Grzesiek miał 20 lat, Tomek - niecałe 18. Pojechali na dyskotekę. Grzesiek nie pił, prowadził. Wyszedł wcześniej, żeby odwieźć do domu dziewczynę. Tomek chciał jeszcze się bawić. Został. Pokłócił się z dziewczyną. "Wypiłem dwa piwa i zrobiło mi się słabo, zasnąłem. Jakby mi ktoś czegoś dosypał. Ale jej nie dało się tego przetłumaczyć, zrobiła mi awanturę, że się upiłem" - wyjaśniał później.

Zawsze mocno przeżywał takie historie. Kiedy zostawiła go pierwsza dziewczyna, próbował targnąć się na życie. Czy naprawdę chciał wtedy umrzeć, czy raczej dać nauczkę tej, która złamała mu serce? Nie wiadomo.

W aucie znajomych zabrakło miejsca dla Tomka. Zadzwonił po Grzegorza, żeby po niego przyjechał. Po drodze wymyślili, że ściągną komuś benzynę z baku. Potrzebowali pustych butelek. Grzegorz czekał w samochodzie. Tomek poszedł do kontenerów na śmieci. Tuż przed swoim blokiem. Obok ciągnie się rząd garaży. Pod śmietnikiem spotkał starszą kobietę. "Szukaj mi butelek" - rozkazał. A gdy nie posłuchała, uderzył pięścią w twarz. Później już wszystko działo się w mgnieniu oka, bez żadnej kontroli.

Kobieta zaczęła uciekać, chwycił ją za ubranie i zaciągnął do kontenerów. Rozbitą butelką zadał cios w brzuch. Pobiegł po Grześka, razem wrzucili ją do bagażnika. "Miała pocięty bok, widać było mięso, ale jeszcze oddychała" - zeznawał w sądzie Grzegorz.

Ani na chwilę się nie zawahali, nie stracili zimnej krwi. Ułamki sekund, gdy zdecydowali nie zostawiać rannej obok śmietnika.

Musieli działać szybko, nie mogli się kręcić pod blokiem, w każdej chwili mógł ktoś nadejść. Co zrobić z ciałem? I znów błyskawiczna decyzja. Pojechali na cmentarz wojskowy. Czy mogli wymyślić lepsze miejsce?
Kobieta jeszcze żyła. Tomasz postanowił ją dobić. Rozbitym kawałkiem znicza chciał poderżnąć gardło. Widać nie tak łatwo jednak zabić człowieka. Gdy się nie udawało, włożył jej szkło do ust i przydeptał. Zmiażdżył szczękę, nos, żuchwę. "Zaczęła bulgotać, jakby się topiła". Tomek będzie się bronił, że to wszystko czyny Grzegorza.

Wsadzili kobietę do grobu, pogłębili rękami dół i przysypali ziemią. Obaj szczupli, niewysocy, nie mogli poradzić sobie z ciężką kamienną płytą. Przyjechali następnego dnia, do pomocy wzięli dwóch kolegów. I gdyby nie te płyty, nie tak jak trzeba ułożone, to może nikt by się nie dowiedział. To byłaby zbrodnia doskonała.

Powód?

Dlaczego to zrobili? Żaden nie wie, obaj przerzucają się winą. Może kobieta ich zdemaskowała? Powiedziała: Znam cię i zgłoszę to na policję - gdy jeszcze nie zanosiło się na coś tak okropnego. Może pomyśleli wtedy, że lepiej już dokończyć sprawę i ukryć dowody? W każdej chwili mogli się jeszcze opamiętać, zatrzymać.

- Potrafimy zrozumieć motywy takie jak rabunek, gwałt, zemsta, czy choroba psychiczna - wylicza dr Maciej Szaszkiewicz z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. - Ale tu wydaje się, że nie ma motywu. Jest za to sadystyczna przyjemność z dręczenia ofiary. Tak postępują ludzie mający poczucie, że ich życie jest niewiele warte. Los był dla nich niesprawiedliwy, biorą więc odwet na całym świecie. Młodzi mają jeszcze nieukształtowaną psychikę. Często w towarzystwie robią coś, czego nie zrobiliby sami. Ale nic nie tłumaczy takiej brutalności. Tam musiało zajść coś jeszcze.

Matka Tomka

Matki bronią synów, nie odwróciły się. Mimo wszystko. Tak to już jest z matczyną miłością, że choćby nie wiem co zrobiło dziecko, ona nie przestaje go kochać. Zawsze znajdzie dla niego jakieś wytłumaczenie, jakieś okoliczności łagodzące. Gdy ból jest nie do zniesienia, włączają się mechanizmy obronne. Nie dopuszczają do świadomości całej prawdy, tylko taką prawdę, jaką człowiek jest w stanie wytrzymać.

Matka Tomka wierzy, że nie jest on tak do końca zły i zepsuty. Że gdyby nie ten drugi, nic takiego by się nie stało. Że ten brutalny, bezwzględny morderca, to nie jej syn. Że sąd się myli, a świadkowie kłamią.

- To Grzegorz potrącił kobietę autem, on kierował całą akcją - powtarza wersję syna, którą ten próbował ratować się przed więzieniem. - Kazał schować ją do bagażnika, później spalił dywaniki. Tomek nic mi nie powiedział, bo nie chciał mnie martwić. To dobry chłopak, pracowity. Każdemu pomógł. Teraz zmarnowane życie i nasze, i jego.

Tomek wrócił w środku nocy. Matka otwarła mu drzwi. Nic nadzwyczajnego nie zauważyła. To znaczy było znać, że jest po piwie, ale nie żeby Bóg wie jak pijany. I przez te dwa lata, gdy przecież wszyscy wiedzieli o zaginięciu kobiety, wszyscy o tym rozmawiali, szukali najpierw jej, później morderców, też nigdy, nic. Matka uważa, że to wszystko świadczy na korzyść syna. Bo czy gdyby czuł się winny, to potrafiłby zachować tak stoicki spokój, tak nic nie dałby po sobie poznać?

Matka Grześka

Za to matka Grzegorza zauważyła. Nie od razu. Tamtej nocy dzwoniła do syna. Raz nie odebrał, rozłączył rozmowę. Drugi raz to samo. Pomyślała, że pewnie jedzie samochodem i nie odbiera telefonu. Miał odwieźć dziewczynę, ale coś za długo go nie było. Chodziła od okna do okna. Pamięta, że gdy nareszcie wrócił, zapytała, czy wszystko w porządku. Odpowiedział, że tak i poszedł do pokoju. Nie wnikała, szczęśliwa, że syn bezpieczny jest już w domu.

Tylko że od tego czasu zrobił się jakiś nerwowy. Zamykał się w pokoju i godzinami przesiadywał tam ze swoim psem. Narzekał na serce, ręce mu się trzęsły. Nie robił na przyszłość żadnych planów. Zastanawiali się z mężem, czym on się tak dręczy? Ma przecież pracę, dziewczynę, dobrze mu idzie na studiach.

"Dopiero po zatrzymaniu wszystko stało się jasne. Wtedy otworzyły nam się oczy, zrozumieliśmy jak musiał przez te dwa lata cierpieć, żyjąc z takim ciężarem" - zeznawała w sądzie.

I jeszcze, że najgorsze dla syna było to czekanie. Wiedział, że prędzej, czy później wszystko się wyda. I że za to, co zrobił, będzie musiał ponieść karę. Matka Grzegorza nie może zrozumieć, co się wtedy stało. Podobno Tomek groził Grześkowi. I on się bał. Widać ich obu przerosła ta sytuacja.

Sąd skazał Tomasza na 25 lat więzienia, Grzegorza - na 15. Wyrok nie jest prawomocny.

Prawybory. Kto powinien zostać posłem? Głosuj: Małopolska Zachodnia okręg 12, Kraków okręg 13, Podhale Nowy Sącz okręg 14, Tarnów okręg 15.

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska