Juvenia przystąpiła do meczu mocno osłabiona, co wyraźnie widać było na ławce rezerwowych, na której zasiadło tylko dwóch zmienników. Data meczu pokryła się ze ślubem podstawowego zawodnika formacji młyna – Marcina Siemaszki. Pojawiło się też kilka kontuzji, a kolejny mecz, po otrzymaniu czerwonej kartki, pauzował Nestor Aguirre.
- To było eksperymentalne zestawienie, w którym trenowaliśmy na zaledwie trzech ostatnich treningach. Można było się więc spodziewać, że nie wszystko będzie funkcjonować idealnie, ale muszę przyznać, że zawodnicy mnie nie zawiedli i każdy dał z siebie bardzo dużo. Zabrakło jednak doświadczenia. Zwłaszcza w pierwszej połowie. Przede wszystkim szkoda pierwszych dziesięciu minut, kiedy szybko straciliśmy dwa przyłożenia, a potem mimo przebudzenia nie wykorzystaliśmy kilka dobrze zapowiadających się akcji – mówi trener krakowian Konrad Jarosz.
Słowa szkoleniowca potwierdza wynik. Do przerwy goście prowadzili zaledwie siedmioma punktami (podwyższenie i przyłożenie) i początek drugiej odsłony wskazywał, że wciąż wiele może się zmienić. Bartłomiej Sierant i Krzysztof Gola mądrze i taktycznie odsuwali grę od własnego pola punktowego, a młyn twardo walczył w przegrupowaniach. Ogniwo doskonale tego dnia spisywało się jednak w kontratakach wyprowadzanych z własnej połowy. Po takich akcjach padły kolejne przyłożenia, doprowadzając do wyniku 5:38.
- W drugiej połowie nie mieliśmy możliwości wprowadzenia zmian, podczas gdy sopocianie mogli odświeżyć zespół. Tym bardziej naszym rugbistom należą się brawa i słowa uznania za serce i pot, który zostawili na boisku. Zwłaszcza w takim upale – podkreślił Jarosz.
Juvenia Kraków – Ogniwo Sopot 5:38 (5:12)
Punkty: Sierant 5 - Żuk 15, Szczepański 10, Szablewski 8, Mrowca 5.
Juvenia: Pszyk, Jopert, Głowacki, Krawiec, Wiertek, Mrugalski, Szczepański, Narvaez, Wieczorkiewicz, Gołebiowski, Korusiewicz, Sierant, Kurzdym, Filar, Gola. Na zmiany wchodzili: Lazorenko, Zawojski