Mieszkanka Andrychowa, w środę rano zjawiła się w andrychowskiej jednostce straży pożarnej z pięciolitrowym, metalowym pojemnikiem z nieznaną substancją.
- Pojemnik stoi zabezpieczony na placu przed remizą – informuje Krzysztof Cieciak, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Wadowicach. - W zbiorniku znajduje się substancja niewiadomego pochodzenia. W związku z tym, że strażacy nie mają odpowiedniego sprzętu do jego zbadania, wprowadzono procedurę bezpieczeństwa polegającą na ewakuacji strażaków i pracowników pobliskiej apteki i sklepu – dodaje.
Na pomoc w ustaleniu cieczy i jej zabezpieczeniu, wezwano pluton ratownictwa chemicznego z Krakowa. Specjaliści są już w drodze.
Ze względów bezpieczeństwa służby ratunkowe biorą pod uwagę ewakuację stojącego w sąsiedztwie budynku wielorodzinnego i przychodni zdrowia. - Na razie strażacy kazali mieszkańcom najbliższego bloku, ul. Krakowska 80, gdzie mieszka ok. 200-300 ludzi pozamykać wszystkie okna - opowiada Piotr Kucharski, mieszkaniec Andrychowa. - Strażacy chłodzą pojemnik wodą. Utrudnione działanie ma też pogotowie ratunkowe, które ma siedzibę w tym samym budynku, co straż - dodaje.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że pojemnik przyniosła ok. 60-70 letnia kobieta, której mąż pracował w zakaładach chemicznych lub metalurgicznych. Po jego śmierci nie wiedziała co zrobić z pojemnikiem i dlatego przyniosła go na straż. Strażakom powiedziała, że może wybuchnąć.
AKTUALIZACJA
O godz. 16 pojemnik na poligon w Krakowie zabrali policyjni pirotechnicy. Co w nim było dowiemy się za kilka dni.
Czarny dym nad Oświęcimiem. Pali się skład materiałów plasti...
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 14. "Biber"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska