Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filipowice. Wehikułem rodem z PRL potrafi przenieść się w czasie

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Na posesji Kazimierza Spiesznego Filipowic aż roi się od starych motocykli, samochodów oraz maszyn. Prawdziwą perełką kolekcji 46-latka jest kultowy, polski autobus, którym jeździł jako dziecko.

Na posesji 46-letniego Kazimierza Spiesznego są stare rowery, urządzenia używane w rolnictwie czy zabytkowe meble. W oczy rzucają się jednak przede wszystkim motory. - Mam ich już około dwustu - mówi z dumą pan Kazimierz.

Jego przygoda ze zbieraniem zabytkowych sprzętów zaczęła się właśnie od niepozornie wyglądającego motocykla. - W telewizji oglądałem jakiś program o zlotach starych pojazdów. Zobaczyłem też, że mój kolega odrestaurował starego Simsona i bardzo mi się to spodobało - przyznaje pan Kazimierz.

Swój pierwszy motocykl kupił od mieszkańca sąsiedniej gminy w 2002 roku. - Był to komarek, tzw. pedałowiec. Ponieważ był na chodzie, urządzałem sobie nim przejażdżki po okolicy w niedzielne popołudnia - opowiada mężczyzna.

Wkrótce u pana Kazimierza pojawiły się kolejne motocykle. Kolekcjoner zaczął także skupywać samochody. Zapisał się do Europejskiej Asocjacji Automobilerów - zrzeszającej miłośników starych pojazdów.

- Na pierwszy zlot pojechałem w 2007 roku w okolice Jeziora Rożnowskiego. Wybrałem się tam radzieckim moskwiczem z 1965 roku. Od tego czasu stale biorę udział w tego typu imprezach - przyznaje.

Marzeniem pana Kazimierza było zdobycie kultowego autobusu jelcz O43, potocznie nazywanego „ogórkiem”.

- Miałem sentyment z dzieciństwa do tego pojazdu. Pamiętam jak z mamą jeździłem właśnie takim autobusem. Zazwyczaj prosiłem ją o to, żebyśmy siedzieli w przyczepce, którą ciągnął „ogórek”. Lubiłem też podróżować zaraz koło kierowcy na pokrywie silnika - wspomina z rozrzewnieniem mężczyzna.

46-latek szukał po całej Polsce osób, które sprzedałyby mu cenny pojazd. - Dałem nawet ogłoszenie w Internecie - mówi.

Znalazł go wreszcie w 2010 roku w Wielkopolsce. - Wyprodukowany w 1984 roku autobus stał przez lata nieużywany. Wcześniej należał do Bielskich Zakładów Włókienniczych, ale gdy firma upadła, zmienił właścicieli. Gdy go kupiłem miał rozmrożony silnik, wybitą przednią szybę i wykręcony rozrusznik - opowiada mężczyzna.

Kazimierza Spiesznego jednak to nie zniechęciło. Z pomocą teścia oraz swojego przyjaciela Wojciecha Pacury w trzy lata doprowadzili maszynę do stanu użyteczności. - Wymieniliśmy w nim podłogę, część karoserii, siedzenia i przede wszystkim silnik - wylicza 46-latek. Gdy autobus był wyremontowany i po raz pierwszy wybrał się nim w drogę, przeniósł się w lata dzieciństwa. - Wróciły moje najlepsze wspomnienia. Mogłem znowu jechać „ogórkiem”, jak kiedyś - mówi.

Teraz jeździ nim na zloty starych autobusów. Swoje „cudo” trzyma nie tylko dla siebie, ale co jakiś czas organizuje nim przejażdżki dla sąsiadów. - Kiedyś nawet wiozłem parę młodą i jej rodzinę do ślubu w Wadowicach - mówi uradowany. Ambitny 46-latek ma już kolejne plany. Chce otworzyć w Filipowicach muzeum starych pojazdów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska