Spis treści
Biznes w czasach bezrobocia i inflacji. Lata 90. były bezlitosne
W styczniu 1990 r. bezrobocie wynosiło 0,3%, a pod koniec roku już 6,1%. Pięć lat później sięgało niemal 17%, a liczba bezrobotnych przekraczała 2,8 mln. To był czas dramatycznych zmian: zakłady się zamykały, a setki tysięcy ludzi traciły zatrudnienie z dnia na dzień. Przedsiębiorcy często prowadzili swoje firmy w sąsiedztwie rosnących kolejki po zasiłek.
Oprócz bezrobocia dochodziły kolejne bariery: inflacja sięgająca 585%, skrajnie niestabilne prawo, stopy procentowe na poziomie 50–70%, a do tego nowa, brutalna konkurencja z Zachodu i Azji. Z rynku zniknęły dziesiątki tysięcy małych firm, a całe branże – jak włókiennictwo, elektronika czy maszyny – właściwie się rozsypały. Każdy, kto w takich realiach przetrwał, zasługuje dziś na osobne studium przypadku.
Paradoksalnie to właśnie chaos dawał szansę tym, którzy potrafili szybko działać. Najwięcej przetrwało firm rodzinnych, lokalnych, opartych na jednej specjalizacji.
Dziś są liderami. Kiedyś walczyli o przetrwanie
Tylko w latach 1990–1992 z rynku zniknęło 1,1 mln podmiotów gospodarczych. Upadły te, które nie wytrzymały presji importu, konkurencji z Zachodu i liberalizacji rynku. Ale niektóre firmy, jak Maspex, Cobi czy Tarczyński, wykorzystały nisze i lokalne zasoby, by zbudować trwały fundament.
Inni, jak Gerlach, Kopernik czy PKO BP, przeszli przez transformację, zachowując ciągłość i tożsamość. Ich siłą było zaufanie klientów, elastyczność i decyzje podejmowane w najbardziej nieprzewidywalnych czasach.
