Zgodnie z rozporządzeniem rządu, od przyszłego roku płaca minimalna w Polsce wyniesie 2 tys. zł, czyli będzie wyższa o 150 zł. BCC wylicza, że w dekadę wzrosła ona nominalnie o 105 proc., a realnie (po uwzględnieniu inflacji) o 80 proc., czyli dwukrotnie więcej niż średnie wynagrodzenie. - W dodatku od półtora roku mamy deflację. Według algorytmu w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu, płaca minimalna winna wynieść w nowym roku najwyżej 1864 zł - mówi ekonomista Witold Michałek, członek Rady Dialogu Społecznego.
Zdaniem BCC, podwyżka ta spowoduje rozrost szarej strefy, wypychając tam osoby bez kwalifikacji, zwłaszcza w małych firmach i najmniej rozwiniętych regionach. Kto najwięcej zyska na tej podwyżce?
Rząd oficjalnie podaje, że dochody sektora finansów publicznych wzrosną o 1,4 mld zł - a to za sprawą wyższych wpływów z podatków dochodowych i składek ZUS. Przedsiębiorców kosztować to będzie 2,6 mld zł, z czego ponad miliard (!) zapłacą mikrofirmy, a pół miliarda - firmy małe. Może to być dla nich zabójczym obciążeniem, zwłaszcza w biedniejszych regionach i miejscowościach.
- To nieuzasadnione rozdawnictwo finansowane z kieszeni firm nie odmieni losu pracowników. Całą operację należy traktować jako próbę ratowania zagrożonego nadmiernymi wydatkami budżetu państwa poprzez nałożenie kolejnego obciążenia na przedsiębiorców - kwituje ekspert BCC.
