Gdy Grzegorz Bugno, tata Justynki opowiedział nam o fascynacji córki drużyną i zbliżających się urodzinach, niemal bez słów zapadła decyzja: zorganizujemy jej spotkanie z ulubionymi piłkarzami.
Radość wykrzyczana jak stadion długi i szeroki
Osiemnastka jest najważniejszym wydarzeniem w życiu każdego człowieka. Dla Justyny ma jeszcze dodatkowy wymiar: dziewczyna, która z racji autyzmu żyje w swoim, bardzo hermetycznym świecie, i tylko jakimś siódmym zmysłem potrafi rozpoznać sportowców. Gdy widzi ich na ekranie telewizora, skanduje głośno nazwisko trenera. Z pomocą przyszła nam Olga Tabor- Leszko, rzeczniczka klubu. Gdy zadzwoniliśmy i opowiedzieliśmy historię dziewczynki, nawet nie musieliśmy prosić, ani niczego więcej tłumaczyć. Odpowiedziała krótko: przyjeżdżajcie. Do uzgodnienia pozostał tylko termin.
W miniony poniedziałek zadzwonił telefon: piłkarze czekają na Justynkę we wtorek przed południem.
- Gdy powiedziałem o tym córce, cały wieczór biegała po domu z piłką, na której widnieje emblemat Wisły - opowiada wzruszony tata.
Kraków przywitał ich siarczystym mrozem i przenikliwym wiatrem. Gdy podjechali na parking przed stadionem, emocje sięgnęły zenitu. Justynka była trochę zdezorientowana, bo choć wcześniej bywała na meczach drużyny, to tym razem wszystko wydawało się jej być inne.
- Najbardziej bałem się, że pomyśli, że znowu przyjechaliśmy do jakichś lekarzy - mówi dalej tata. - Ona bardzo tego nie lubi, momentalnie wyczuwa, że ktoś chce ingerować w jej świat. Zaczyna się buntować - dodaje.
Gości z Gorlic przywitała pani Olga. Od razu spodobała się Justynie, która chętnie podała jej rękę. Wspólnie poszli na płytę boiska. Justyna, na widok piłkarzy zapomniała o całym świecie. Z radości krzyczała na całe gardło: Wisła Kraków, Wisła Kraków!
- Skakała, biegała, a policzki jej płonęły - opowiada. - Sam już nie wiem, czy to z mrozu, czy z emocji - śmieje się tata dziewczyny.
Zrozumienie i empatia też jest prezentem
Gdy piłkarze wyszli z szatni, wprawne oko Justyny od razu wyłowiło Radosława Sobolewskiego.
- Podała mu rękę, uśmiechała się - opowiada wzruszony tata. - Przywitała się też z innymi piłkarzami, ale tylko z tymi, którzy byli w sportowych strojach - śmieje się.
Emocje nie opuszczały jej długo. W drodze powrotnej do domu, w samochodzie, cały czas pokrzykiwała: Wisła Kraków, Wisław Kraków. - To wszystko - zawodnicy, trybuny, bliskość płyty boiska - wywarły na niej ogromne wrażenie - podkreśla. - Wszyscy byli dla nas niezwykle serdeczni, pełni zrozumienia. To szczególnie ważne, bo często ludzie nie rozumieją, czym jest autyzm i że pewnych zachowań nie da się przewidzieć - podkreśla z mocą pan Grzegorz.
Dziewczynka do szkoły, tata do remontu
Justynka, jako że ferie już się skończyły, wróciła do szkoły i internatu w Kobylance. Tata, podbudowany spotkaniem z piłkarzami Wisły, przygotowuje wszystko, co potrzebne, by zacząć remont w mieszkaniu, które rodzina właśnie dostała. Justynka będzie wreszcie miała swój pokój. Choć pracy jest ogrom, to tata się nie załamuje ani przez chwilę.
- Nikomu tak nie zależy, jak mnie, żeby wszystko jak najszybciej zrobić - mówi. - Jak będzie trzeba, to będę pracował od rana do nocy - uśmiecha się.
Pomoc w remoncie zadeklarował gorlicki przedsiębiorca Janusz Pietrucha. Jak sam mówił, robi to zwyczajnie, bo trzeba ludziom pomagać.
Grzegorz Bugno jest nieco oszołomiony zamieszaniem, które zaczęło się wokół niego i córki. Nie martwi go remont, własne wyrzeczenia i niewygody. Ciągle tylko się zastanawia: jak ja się tym wszystkim ludziom odwdzięczę?
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie: Tramwaje
ZOBACZ KONIECZNIE: