To było dokładnie 18 minut po 12 - relacjonuje młodszy brygadier Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. - Dyżurny komendy odebrał zgłoszenie, że na parkingu koło kościoła w Gliniku w jednym z samochodów znajduje się zanoszące się płaczem dziecko - dodaje.
Na miejsce natychmiast wysłany został jeden zastęp strażaków. Już z daleka w ich stronę machali ludzie.
- Okazało się, że to rodzice dzieciaka - opowiada strażak. - Jak się okazało, przez zupełny przypadek zatrzasnęły im się drzwi samochodu, w którym w foteliku znajdowało się ich małe dziecko. Zdesperowani rodzice już byli zdecydowani na wybicie szyby w samochodzie - zaznacza.
Strażacy natychmiast zaczęli działać. Przy pomocy jednego z narzędzi, jakie mieli w swoim wozie, udało im się na tyle uchylić drzwi samochodu, że zdołali je otworzyć bez konieczności uszkadzania pojazdu.
- Przyrząd, jakiego użyli to tak zwany przez nas chwytak do węży - mówi Dariusz Surmacz. - To urządzenie służące w swoim założeniu do bezpiecznego chwytania gadów, ale jak się okazało, świetnie sprawdziło się i w tej nietypowej sytuacji - podkreśla.
Cała akcja strażaków trwała tylko 16 minut. Dziecko bezpieczne znalazło się pod opieką rodziców, a wszystkie szyby w samochodzie pozostały całe. Tego rodzaju zgłoszeń gorliccy strażacy otrzymują nie więcej niż dwa rocznie.
- W każdym przypadku próbujemy otworzyć samochód bez uciekania się do używania siły - mówi strażak. Gwałtowne rozbijanie szyby może być niebezpieczne dla uwięzionego malucha. To zawsze jest ostania opcja, jaką wybieramy - dodaje.