https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Z wypisem, ale bez opieki. Syn dostał trzy dni na zabranie mamy ze szpitala

Lech Klimek
Teraz pan Marek odwiedza mamę w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Mówi, że w domu nie poradziłby sobie z opieką nad leżącą
Teraz pan Marek odwiedza mamę w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Mówi, że w domu nie poradziłby sobie z opieką nad leżącą Lech klimek
Udar, którego doznała mama Marka Nowaka, całkowicie zmienił jego życie. Bał się, że nie poradzi sobie z opieką nad sparaliżowaną mamą. - To dla mnie skandal, że z dnia na dzień wypisuje się leżącego, a przecież wciąż wymagającego całodobowej opieki pacjenta - mówi rozgoryczony.

- Mama, mimo że ma już 77 lat była osobą aktywną - opowiada gorliczanin Marek Nowak. - Mieszkała sama w Gorlicach, ale codziennie przychodziła do mnie do Glinika na obiad. Czasem ja jej go zawoziłem - dodaje.

Tak było też 20 lipca. Pan Marek pojechał z posiłkiem do centrum. Było kilka minut przed godziną 13. - Mam klucze do jej mieszkania - opowiada.- Otworzyłem drzwi. Mama leżała bez przytomności na podłodze.

Zadzwonił na pogotowie. - Przyjechali szybko - mówi. - Na SOR podstawowe badania i decyzja, że mama trafia na neurologię - dopowiada.

Rozpoznanie, które wpisano do karty medycznej to zawał lewej półkuli mózgu, czyli udar. Mama pana Marka spędziła na oddziale ponad tydzień. W jej stanie niewiele się zmieniło. Nie było z nią tak kontaktu. Była sparaliżowana, nie jadła samodzielnie, nie kontrolowała reakcji fizjologicznych. - To był piątek, gdy lekarka prowadząca wezwała mnie do gabinetu - relacjonuje. - Usłyszałem, że mam sobie zabrać mamę do domu i tam się nią zajmować. Dostałem czas do najbliższego wtorku - dodaje.

Pan Marek kategorycznie odmówił. - Nie mam żadnej wiedzy i umiejętności, by zapewnić mamie opiekę - relacjonuje. - Wynajęcie opiekunki pochłonęłoby większość dochodów. To bym jeszcze przeżył, ale było dramatycznie mało czasu - dopowiada.

Zaczął szukać wyjścia z sytuacji. Szczęśliwie udało mu się doprowadzić do okoliczności, że mama trafiła bezpośrednio z neurologii na ZOL. - Pewnie nic bym teraz o tym nie mówił, ale było coś jeszcze - opowiada. - Gdy dotarłem w dniu wypisu do szpitala, zastałem widok, który mnie poraził. W sali na krzesełku siedziała moja bezwładna mama. Nią nikt się nie interesował - stwierdza.

Tego dla mężczyzny było już za wiele. Mówi, że nie odpuści i będzie żądał wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które potraktowały jego mamę w sposób uwłaczający jej godności. Teraz kobieta znajduje się w ZOL. Ma świetną i fachową opiekę. Nad ZOL w Gorlicach nadzór medyczny sprawuje Tomasz Płatek, specjalista geriatrii. Kieruje on również, odziałem geriatrycznym. - Gdy ktoś opuszcza mój oddział, robię z rodziną czy opiekunami szczegółowy wywiad - mówi lekarz. - Nie może być takiej sytuacji, że senior trafi do domu, w którym nie będzie miał dobrej opieki - dopowiada.

Marian Świerz, dyrektor szpitala, mówi, że nie ma, bo nie może tak naprawdę być procedur, które wprowadziłyby ścieżkę bezpośredniego przykazywania pacjentów na ZOL czy na inne szpitalne odziały, wyspecjalizowane w opiece nad starszymi. - Tak naprawdę to obowiązkiem dzieci jest opieka nad rodzicami - mówi. Pan Marek to rozumie. Procedury, obowiązek opieki. Nie potrafi jednak zrozumieć jednego. Jak jest możliwe, że starsza osoba, która całe życie płaciła państwu „daniny” na ZUS czy inne ubezpieczenia, u schyłku życia zostaje zostawiona sama. W przypadku jego mamy był on. Ale ile jest takich przypadków, gdy samotni są odwożeni do domów, gdzie nie ma nikogo, kto potrafiłby im zapewnić godne życie. - Jestem pewien, że tu potrzebne są systemowe rozwiązania - mówi z przekonaniem. - Ja sobie poradziłem, ale ktoś mniej zaradny w takiej sytuacji zderzyłby się ze ścianą przepisów, a ukochana osoba zostałaby w domu bez należytej opieki - podkreśla.

Warto wiedzieć

Szpital bez procedur

Geriatra podkreśla, że taki przypadek, jaki opisał pan Marek, to może być odstępstwo od niepisanych zasad, jakie panują w gorlickim szpitalu. Zaznacza, że zawsze wystarcza kontakt z pielęgniarką społeczną szpitala lub telefon do Barbary Wojnar kierującej ZOL-em, czy też do niego. Cześć osób w najcięższych stanach trafia też, na odział paliatywny. - Wszystko zależy od komunikacji - mówi Tomasz Płatek. - Może tej tym razem zabrakło. Jestem pewien, że z każdej sytuacji jest wyjście. To nie może być tak, żeby rodzina została pozostawiona sama z problemem, który przerasta ich możliwości - dopowiada.

W szpitalu nie ma sztywnych procedur postępowania w takich przypadkach jak ten mamy pana Marka.

- Gdybyśmy coś takiego wprowadzili, to musiałaby nastąpić wielka rozbudowa oddziałów zajmujących się seniorami - dodaje Marian Świerz.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Wnuczka
3.5 roku temu mój dziadek trafil do Gorlic. Pierw na Oiom, opieke miał jak należy. Stan jego był krytyczny, nie ruszał nogami, nie mógł ustać. Babcia jak to ludzie w rozpaczy robią poszła do jego lekarki która miała akurat zmianę z kopertą, po zapewnieniu że się nim zajmą i zaopiekują jak należy, nastepnego dnia przenieśli go na normalną salę bo przyjechał nowy pacjent.
Niestety następnej nocy dziadek zmarł, gdyż chcąc się napić za bardzo się pochylił i spadł z łóżka. Niestety już go nie odratowali. Moze jak by został jeszcze na Oiomie nadal by żył...
Ż
Żałobnik
Mój tato nie tak dawno leżał w szpitalu na oddziale geriatrycznym. Przez ten czas nie otrzymał fachowej pomocy lekarzy. Trafił już tam w naprawdę złym stanie. Jedynie co lekarze zrobili to podalawali mu kroplowki i lekarstwa usmierzajace ból. Tata nie został odpowiednio zdiagnozowany. Usłyszeliśmy od jego lekarza że muszą przeniesc tatę na oddział paliatywny bo oni już mu nie mogą pomóc. Tam miał czekać na głodową śmierć... Nie pozwolilismy tak odejść tacie. Zawieźlismy tatę do szpitala w Krakowie gdzie lekarze byli w szoku ze nie miał zrobionych odpowiednich badań. Tam też natychmiast była zrobiona operacja ratująca życie. Niestety po kilku dniach tato zmarł. Było już za późno. Tu w Gorlicach są lekarze którzy nie wiedzą co tam robią, niedouczeni czekają tylko na "prezenty" od rodziny tylko takie w odpowiedniej ilości... Jeżeli chcecie zadbać o siebie i najbliższych nie zgadzajcie się na leczenie w szpitalu w Gorlicach...
z
znudzona
bylam w podobnej sytuacji w tym roku .czlowiek pozostaje calkowicie sam !!!nie ma zadnej pomocy ze strony lekarzy czy szpitala co wiecej gdy chcialam sie dowiedziec w co sie zaopatrzyc dla tekiej osoby zanim wroci do domu aby godnie zyla niemal w prost zasugerowano ze nie ma sensu wydawac pieniadze bo osoba umrze niedlugo...a do tego czasu !!??brak jakiejkolwiek empatii i zrozunienia.przy wypisie pacjetki lekarza prowadzacego nawet nie zastalam sniech...a raczej jest nad czym zaplakac bo osoba starsza powinna byc traktowana z godnoscia do konca...do samego konca.NIE POZDRAWIAM GORLICKIEJ GERIATRII TO RZEZNIA
K
Kolo
Zamiast "sztywnych procedur" jest "miękka, gruba koperta"
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska