Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia kryzysów

Witold Głowacki
"Upadek Kampanii Mórz Południowych"- obraz Edwarda Matthew Warda ilustrujący brytyjską spekulacją akcjami Kompanii w 1720r. - była to jedna z większych baniek spekulacyjnych XVIIIw.
"Upadek Kampanii Mórz Południowych"- obraz Edwarda Matthew Warda ilustrujący brytyjską spekulacją akcjami Kompanii w 1720r. - była to jedna z większych baniek spekulacyjnych XVIIIw. Archiwum
Kryzysy finansowe i gospodarcze mają bardzo różne przyczyny, skalę i skutki. Łączy je to, że niemal zawsze wybuchają niespodziewanie –przynajmniej dla zdecydowanej większości uczestników rynku. A ich historia jest równie długa jak historia pieniądza.

Zdaniem większości ekonomistów nie sposób sobie bez nich wy­obrazić gospodarki – w cyklu koniunkturalnym muszą zdarzać się także poważniejsze odchylenia. Niekiedy jednak skala takich załamań potrafi dosłownie zmienić losy świata.

Nikt nie wie, kiedy dokładnie –i z jakiego powodu – wybuchł pierwszy prawdziwy kryzys o ponadregionalnym zasięgu. Na pewno miało to już miejsce w naprawdę dawnych cywilizacjach – Mezopotamii i starożytnym Egipcie. Te pierwsze kryzysy miały na ogół dość prosty charakter. Najczęściej ich przyczyną była klęska nieurodzaju, z reguły występująca w skali ponadpaństwowej. Pierwszym skutkiem były niedobory żywności na rynku i gwałtowny wzrost jej cen.

To natychmiast pociągało za sobą inflację, spadek popytu na wszystkie artykuły niesłużące zaspokajaniu podstawowych potrzeb i wzrost oprocentowania pożyczek – czy to bankowych, czy lichwiarskich (różnica nie była wówczas wielka). Wybuch niepokojów społecznych był już tylko kwestią czasu.

Społeczne emocje studzono różnymi metodami. W Egipcie i Rzymie powstały całe państwowe systemy spichlerzy –zapasy zboża w przypadku większych klęsk wręcz rozdawano ludowi. Rzymscy cesarze często sięgali w takiej sytuacji także do prywatnej szkatuły – kierowała nimi tyleż troska o lud, co instynkt zachowawczy. Głodowy bunt rzymskiego plebsu mógł błyskawicznie przenieść się na armię, a to oznaczało gwałtowną zmianę władzy.

Także w starożytności zdarzały się jednak kryzysy o znacznie bardziej skomplikowanej naturze i dość złożonym przebiegu.
Jednym z pierwszych kryzysów finansowych, który dość szczegółowo odnotowano w historii świata, był rzymski kryzys domów bankowych z ok. 33 r. n.e. Jego główną przyczyną była fala spekulacji i defraudacji, które miały miejsce w domach bankowych – odpowiednikach dzisiejszych banków. Z kolei impulsem do jego wybuchu była seria sztormów na Morzu Śródziemnym. W jej wyniku zatonęło kilkanaście statków transportujących towary luksusowe stanowiące pokrycie dla części inwestycji domów bankowych.

To z kolei wywołało najpierw falę ich bankructw, a następnie kryzys na rynku nieruchomości. Ostatecznie cesarz Tyberiusz w celu powstrzymania paniki musiał udzielić sektorowi bankowemu nieoprocentowanego kredytu na łączną kwotę 100mln sestercji.

Starożytny kryzys z roku 33 jest całkiem niezłą ilustracją kilku bardzo często, choć w różnych konfiguracjach występujących, cech krachów finansowych. Widzimy w nim i fazę spekulacji, i operacji przekraczających granice typowego ryzyka, następnie wydarzenie o charakterze impulsu – zatonięcie statków – wreszcie rozszerzenie kryzysu na inne obszary rynku i gospodarki, a na koniec interwencję państwa.

W czasach nowożytnych, wraz z upowszechnianiem się bardziej zaawansowanych mechanizmów handlu giełdowego, rósł stopień skomplikowania kryzysów. Stało się też jasne, że główną rolę odgrywają w nich czynniki psychologiczne i społeczne. Więcej – to właśnie one potrafią nadać kryzysowi najbardziej drastyczny przebieg. Przykładem jedna z pierwszych –i szeroko opisywanych – baniek spekulacyjnych, czyli słynna tulipomania w Holandii, której apogeum przypadło na lata 1633–1637.
Tu wszystko zaczęło się od mody.

Niejaki Charles de L’Écluse zdołał pod koniec XVI w. wyhodować z cebulek przywiezionych z Turcji odmianę tulipana, która była odporna na chłodny i wilgotny niderlandzki klimat. Hodowla tulipanów szybko się upowszechniła, a ogrodnicy hobbyści – rekrutujący się niekiedy nawet z najwyższych klas społecznych – prześcigali się w tworzeniu coraz to nowych odmian tych kwiatów. Na początku XVIIw. pomógł im w tym wirus. Zaatakowane przez niego tulipany przybierały niezwykłe kształty i barwy. Właśnie takie kwiaty cieszyły się największym uznaniem.

Gorzej tylko, że na podstawie wyglądu cebulki nie dało się przewidzieć, co z niej – i czy w ogóle –wyrośnie. Dlatego w holenderskim handlu tulipanami od początku obecny był element nieprzewidywalności. Tymczasem ceny rosły – w stopniu przekraczającym wszelką miarę. Już w latach 20. XVIIw. pojedyncza cebulka rzadkiej odmiany mogła kosztować równowartość rocznego dochodu przeciętnej holenderskiej rodziny – w ramce obok znajdą państwo jeszcze bardziej uderzające przykłady.

Tulipanowe szaleństwo sprawiło, że do handlu cebulkami wzięli się nawet ówcześni finansowi potentaci. Niektórzy po­mnożyli fortuny, inni stracili wszystko. Na zakup cebulek brano gigantyczne kredyty, handlowano natomiast nawet zobowiązaniami do wyhodowania unikalnego tulipana w przyszłości, co było swoistą formą kontraktu terminowego. Ceny rosły. Tulipanowe cebulki mogły się wydawać najlepszymi inwestycjami świata. Do czasu.

W roku 1637 ceny cebulek osiągnęły taki pułap, że ostatecznie przekroczyły możliwości nabywców. Wtedy nastąpiło totalne załamanie całego tulipanowego rynku, w ciągu tygodni ceny cebulek spadły do poziomu ich realnej wartości. Inwestorom na pamiątkę zastawionych domów i wyprzedanych majątków zostały tylko piękne kwiaty.

Ta holenderska nauczka bynajmniej nie uodporniła świata na zjawisko bańki spekulacyjnej.
Na początku XVII w. we Francji inwestorzy rzucili się na akcje Kompanii Missisipi mającej wyłączność na handel z Luizjaną, wówczas francuską kolonią.

Rozpowszechniane przez twórców Kompanii plotki o rzekomych nieprzebranych bogactwach (złoża złota, diamentów, urodzajne ziemie) regionu zrobiły swoje. Po akcje, których cena rosła w astronomicznym tempie, ustawiła się kolejka najbogatszych ówczesnych Francuzów. A już zdobytymi papierami handlowano z wielokrotnym przebiciem. Skończyło się tak, jak musiało –w Luizjanie nie ma przecież żadnych szczególnych skarbów. Bańka pękła, a wycena akcji spadła do poziomu bliskiego zeru.

Kilkadziesiąt lat później jeszcze bardziej abstrakcyjna bańka została napompowana w nowo powstałych Stanach Zjednoczonych. Cały kryzys spowodowali dwaj finansiści: William Duer (specjalizujący się w papierach wartościowych) i Alexander Macomb (handlujący nieruchomościami). Zawarli oni układ, którego celem było przejęcie kontroli nad rynkiem obligacji powołanego w 1791 r. do życia Banku Stanów Zjednoczonych.

Stworzyli coś w rodzaju piramidy finansowej, w której cała rzesza mniejszych inwestorów wpłacała pieniądze na fundusz Duera i Macomba. To było jednak dla nich za mało. Zaczęli zaciągać kredyty w bankach, wreszcie sami utworzyli ich kilka – natychmiast wypuszczając ich akcje o mocno zawyżonych cenach, które natychmiast znajdowały chętnych do dalszego handlu nabywców. Skończyło się tak zwaną paniką 1792 r. –serią bankructw banków i instytucji finansowych. Lawinę zatrzymał ostatecznie rząd USA, zasilając pozostałe przy życiu banki potężnymi sumami.

W roku 182O w Wielkiej Brytanii z kolei bańkę spekulacyjną wywołał sprytny aferzysta Gregor MacGregor, który omamił inwestorów wyssaną z palca historią o nieistniejącym – za to niezwykle bogatym – księstwie Poyais, które miało się znajdować na Wybrzeżu Moskitów (dzisiejszaNikaragua). MacGre­gor zaczął z ogromnym powodzeniem handlować obligacjami Poyais i sprzedawać certyfikaty ziemskie z pokryciem w tamtejszych gruntach.

Wyłudził też gigantyczny kredyt na 200 tys. funtów dla rządu tego kraju. Bańka pękła, co wywołało kryzys odczuwalny przez ponad rok w całym Imperium Brytyjskim.

Historia z księstwem Poyais brzmi jak anegdota. Ale nieco ponad sto lat później podobne do tych komicznych afer sprzed wieków mechanizmy stały się przyczyną gigantycznego załamania na skalę światową. Wielki Kryzys lat 30. zaczął się właśnie od dość klasycznej bańki inwestycyjnej w Stanach Zjednoczonych. Tym razem jednak dotyczyła ona w zasadzie całego rynku. Przez całą drugą połowę lat 20. na amerykańskich giełdach trwał nieprzerwany wzrost cen akcji, który dotyczył nawet dziesiątków firm prowadzących szemraną działalność lub nieprowadzących niemal żadnej. Nie istniały instytucje nadzoru, które weryfikowałyby dane na temat rzeczywistej kondycji tych spółek, natomiast stała –zdawałoby się – hossa na giełdzie zachęcała do inwestowania na niej dosłownie wszystkich –od potentatów po drobnych ciułaczy.

Przewartościowane – niekiedy wielokrotnie – ceny akcji ostatecznie załamały się na nowojorskiej giełdzie w czarny czwartek – 24 października 1929 r. Wybuchła gigantyczna panika. Inwestorzy rzucili się do wyprzedawania wszystkich posiadanych papierów, także udziałów w doskonale prosperujących firmach.

W ciągu kilku kolejnych sesji giełdowych cena niemal wszystkich akcji spadła do poziomu śmieciowego. Tymczasem rynek akcji od dawna finansowany był także z kredytów masowo – na bardzo liberalnych zasadach – udzielanych przez banki i zabezpieczanych akcjami. Natychmiast po giełdowym załamaniu rozpoczęła się więc fala bankructw instytucji finansowych. Część z nich, straciwszy także pieniądze klientów, musiała ogłosić niewypłacalność i zamknąć oddziały. Zapaść postawiła także w katastrofalnej sytuacji nawet najlepiej prosperujące, notowane na giełdzie firmy. Dalej był lawinowy wzrost bezrobocia, spadek popytu wewnętrznego, cen i tym samym dochodów próbujących ratować skórę producentów.

Ten efekt domina rozszerzył się także na kolejne kraje, obejmując całą Europę. Już wtedy gospodarka Stanów Zjednoczonych odgrywała w skali globalnej dominującą rolę. Stopniowa poprawa sytuacji zaczęła się dopiero w roku 1933 po rozpoczęciu w USA wielkiego programu stymulacji gospodarki, czyli Rooseveltowskiego New Deal. Ale konsekwencje Wielkiego Kryzysu okazały się straszliwe. To właśnie załamanie gospodarcze i związana z nim radykalizacja nastrojów społecznych w Niemczech wyniosły do władzy Hitlera – nie ma więc żadnej przesady w stwierdzeniu, że Wielki Kryzys przyczynił się do wybuchu II światowej.

Jednym z najmocniej dotkniętych Wielkim Kryzysem krajów świata była Polska. Spadek produkcji przemysłowej osiągnął w roku 1932poziom bliski 40 proc. względem roku 1929, szalało bezrobocie, o ponad 50 proc. spadły ceny artykułów rolnych, co spowodowało wręcz głód na wsi. Zarazem także w Polsce powstał jeden z najlepszych dokumentów opisujących społeczne skutki kryzysu. Była to zasługa LudwikaKrzywickiego, inicjatora ogłoszonego w 1931r. przezInstytut Gospodarstwa Społecznego (przedwojenny think tank związany z warszawską SGH) konkursu na pamiętniki bezrobotnych. Krzywicki zapowiedział publikację najlepszych prac – ustanowił też kilka nagród pieniężnych (250 zł – równowartość 2–3 kryzysowych pensji robotnika).

Konkurs przerodził się w wielką akcję społeczną. Nadesłano aż 774 obszerne pamiętniki. W prace konkursowego jury włączyli się wybitni intelektualiści, m.in. Tadeusz Boy-Żeleński i Halina Krahelska. A treść pamiętników stała się obiektem badań socjologów i ekonomistów. Była ona zresztą naprawdę uderzająca. „Czwartek 17 września [1931]. Udało mi się spieniężyć kilka rzeczy z lepszych czasów.

Jest to zegarek, palto, garnitur i gramofon. Część pieniędzy powędrowało na mieszkanie zaległe od kilku miesięcy. (...) Poniedziałek 19 października. Sprzedałem łóżko żelazne i żakiet. W domu za to jest ciepło, bo kupiłem dwa korce węgle i trochę będzie na życie” –pisał na przykład pochodzący z Dąbrowy Górniczej uczestnik konkursu. Pamiętniki bezrobotnych opublikowano w 1933 r., w apogeum kryzysu. Kilku szczęśliwców dostało nagrody, ale polskie społeczeństwo musiało poczekać jeszcze około roku na pierwsze oznaki ożywienia.

Wielki Kryzys stał się wielką, pamiętaną przez dziesięciolecia lekcją dla świata finansów i gospodarki. To właśnie temu doświadczeniu zawdzięczamy istnienie dziś nadzoru giełdowego i bankowego oraz wielu nieprzekraczalnych zasad obowiązujących na rynkach finansowych. Wielki Kryzys dał też de facto początek istnienia nowej doktryny ekonomicznej zwanej keynesizmem, obecnej w ekonomii do dziś. Mimo to jednak bynajmniej nie był to ostatni poważny kryzys w historii świata.

We współczesnej Polsce, od zakończenia pierwszej fazy transformacji gospodarczej ok. 1993 r., nie odnotowaliśmy żadnego kryzysu o charakterze specyficznie krajowym. Nasz kraj w niewielkim stopniu został dotknięty skutkami kryzysu azjatyc­kiego z lat 1997–1998 (choć wpłynął on na kondycję niektórych azjatyckich firm inwestujących w Polsce, a tym samym na sytuację ich krajowych oddziałów) i w jeszcze mniejszym stopniu doświadczył tzw. bańki internetowej z 2001 r.

Na poważnie (choć i tak w skali świata w bardzo umiarkowanym stopniu) odczuliśmy dopiero skutki wielkiego kryzysu finansowego zapoczątkowanego w 2008 r. upadkiem banku Lehman Brothers. Ale to już inna historia – przypominamy ją na następnych stronach.

Jeżeli przeczytałeś artykuł z cyklu "Twoje Finanse" dotyczący historii pieniądza, odpowiedz na kilka pytań. Odpowiedzi należy nadsyłać na adres [email protected]. Pobierz ankietę Link do ankiety

Projekt "Twoje Finanse" realizowany jest z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Historia kryzysów - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska