
Sprawa beznadziejna?
Media opisywały, że sprawa wyglądała beznadziejnie i poszukiwań wkrótce zaniechano, ale jesienią następnego roku górale poszukujący w lesie korzenia litworu (stosowanego w ziołolecznictwie) natknęli się na szczątki Kozaka pod Wołowcem Mięguszowieckim. W miejscu kilkakrotnie sprawdzanym przez ratowników.

Naczelnik
Jan Krzysztof, naczelnik TOPR, zwraca uwagę, że zaginięcia, najczęściej zdarzają się w okresie jesienno-zimowym, wraz z pierwszymi opadami śniegu. - Zazwyczaj po zimie udaje się natrafić na szczątki. Czasem znajdujemy szczątki, przy których nie ma żadnych dokumentów. Nie mamy informacji, czy udaje się je później zidentyfikować. Są to na szczęście pojedyncze sytuacje w Tatrach - tłumaczy. - Myślę, że co najmniej kilka osób nie zostało odnalezionych na przestrzeni naszej 110-letniej działalności (nie wiemy również, czy wszystkie zaginęły ostatecznie w Tatrach), ale też kilku znalezionych ciał nie udało się zidentyfikować - dodaje naczelnik.