- Chyba wreszcie jesteście w znakomitych nastrojach, bo zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach w ostatnim meczu z Lechią Gdańsk zapewne buduje?
- Tak jak trener mówił na konferencji prasowej, takie zwycięstwa na pewno kształtują charakter zespołu. Pokazaliśmy, że warto walczyć do końca i nam się to opłaciło, bo w tych wcześniejszych meczach traciliśmy bramki w końcówkach, a teraz to piłkarskie szczęście wróciło do nas. Z perspektywy całego meczu wydaje mi się, że byliśmy zespołem lepszym. To cieszy, że udało się dominować.
- Można się było zdenerwować, bo bramka padła w 7 minucie doliczonego czasu gry, były długie przepychanki z rzutem karnym.
- Fajnie, że Krzysiek Piątek utrzymał nerwy na wodzy, bo na pewno nie było mu łatwo. W ostatecznym rozrachunku zdobyliśmy trzy punkty.
- Wie Pan, że to był pański 150 mecz w ekstraklasie?
- Dotarło to do mnie. Na pewno jest przyjemnie, że ten jubileusz został okraszony zwycięstwem.
- Ponad cztery lata Pan na to pracował. Jak Pan to widzi, to długo?
- Wydaje mi się, że nie. W każdym z czterech sezonów grałem powyżej 30 meczów, to jest na pewno niezły wynik. Kontuzje mnie omijały i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Chciałbym grać jak najwięcej, jeszcze rozwinąć się.
- Setny mecz też był szczęśliwy, bo wygraliście wtedy z Ruchem na wyjeździe po bramce Miroslava Covilo.
- Oby takich jubileuszy było więcej.
- Gdy Pan patrzy na swoją karierę z dzisiejszej perspektywy, to jest Pan zadowolony z osiągnięć? Ma Pan w kolekcji Puchar Polski, Superpuchar, ale też spadek z ekstraklasy z Zawiszą Bydgoszcz.
- Były fajne chwile w trakcie tej przygody, ale też te cięższe, jak degradacja czy obrona przed spadkiem z Cracovią. Mam nadzieję, że przykre rzeczy będą mnie omijały.
- Zagrał Pan też w pucharach.
- Tak, ale były to raczej epizody, bo moje zespoły szybko odpadały.
- Nie można nie zahaczyć Pana o pozycję na boisku. Ostatnio znowu Pan ją zmienił – tym razem na lewą pomoc. Musiał Pan do tego przywyknąć.
- Tak, stało się to nie pierwszy raz. Była taka potrzeba i myślę, że wyglądało to całkiem nieźle. Brakuje mi jednak bramek i asyst. Myślę o tym, było blisko w tym meczu. Może w następnym? W ostatecznym rozrachunku najważniejsze są trzy punkty. Teraz przed nami bardzo ważny mecz z Koroną. Gdybyśmy wygrali, to atmosfera z pewnością by się jeszcze poprawiła.
- Nie jest Pan bramkostrzelnym zawodnikiem, do czego zdążył się Pan już pewnie przyzwyczaić, ale ambicja nie pozwala, by się z tym pogodzić.
- Realne jest to, by tych kilka bramek w sezonie strzelić. Na treningach wpada, a w meczu, jak na złość, piłka nie chce znaleźć się w siatce rywali. Nie mam wielkiego ciśnienia z tego powodu, ale na pewno kilka bramek by się przydało.
- Zrobiło na Panu wrażenie zwycięstwo Korony z Legią 3:2?
- Nie może nie robić. Korona, jak zwykle, przed sezonem była skazywana na walkę o utrzymanie, a zaprzecza głosom ekspertów. Jej piłkarze wyglądają dobrze pod względem fizycznym, prezentują atrakcyjny futbol. Mamy nadzieję, że staniemy na wysokości zadania i trzy punkty zostaną u nas.
- Pamięta Pan pierwsze starcie z Koroną w tym sezonie? Tamten mecz dobrze się dla was zaczął, potem straciliście dwie bramki, ale odrobiliście i był remis. Potem się jednak posypało…
- Ten mecz, przez nasze błędy nie ułożył się tak, jak mógł. W drugiej połowie Korona nas zdominowała. Oby teraz scenariusz był inny.
- W ogóle macie ciężką końcówkę sezonu, grając z zespołami z góry tabeli.
- Nie możemy patrzeć na to, kto, gdzie jest w klasyfikacji, tylko punktować. Sami postawiliśmy się w takiej sytuacji. Musimy pracować na to, by zimę mieć spokojną, by można było zaatakować na wiosnę.
- Pozytywem jest to, że z 7 ostatnich meczów tylko jeden przegraliście.
- Nie wygląda to źle, były 3 zwycięstwa 3 remisy i porażka w Gliwicach. Szkoda, że od początku ligi nie funkcjonowało to w taki sposób, ale potrzebowaliśmy trochę czasu, by się dotrzeć.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska