Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

JÓZEF PISKADŁO. Przeżył pierwszy zamach

Jerzy Filipiuk
Józef PiskadłoUrodził się 13 kwietnia 1953 roku w Żaganiu. W USA znalazł się, gdy miał 9 lat. Zamieszkał na Lower East Side na Manhattanie. Od 18. roku życia pracował jako stolarz. Był członkiem zrzeszenia cieśli w Nowym Jorku. W World Trade Center pracował 10 lat. Co roku zabierał rodzinę na Paradę Pułaskiego na Manhattanie, na Wielkanoc chodził z nią święcić wielkanocne jajka, opowiadał o swoim rodzinnym kraju.
Józef PiskadłoUrodził się 13 kwietnia 1953 roku w Żaganiu. W USA znalazł się, gdy miał 9 lat. Zamieszkał na Lower East Side na Manhattanie. Od 18. roku życia pracował jako stolarz. Był członkiem zrzeszenia cieśli w Nowym Jorku. W World Trade Center pracował 10 lat. Co roku zabierał rodzinę na Paradę Pułaskiego na Manhattanie, na Wielkanoc chodził z nią święcić wielkanocne jajka, opowiadał o swoim rodzinnym kraju.
Osiem lat przed tragicznym zamachem na bliźniacze wieże Józef przeżył wybuch bomby podłożonej przez terrorystów pod wieżą w pobliżu swojego warsztatu stolarskiego w WTC

Tego dnia jak zwykle przyjechał rano do pracy. Miał zlecenie na roboty w restauracji „Windows on the World” na 107. piętrze północnej wieży. Z zapisów rozmów wykonanych na numer ratunkowy 911 wynikało, że gdy pierwszy samolot wbił się w wieżę północną, zgłosił dyspozytorowi, że został uwięziony na klatce schodowej na 103. piętrze. Była pełna dymu. Dziwił się i był zły, że ludzie starają się wyjść wyżej. Przecież podczas pożaru należy schodzić na dół i jak najszybciej opuścić budynek...

Jego żona Rosemary sądzi, że zrobił wszystko, by uniknąć najgorszego.

- Był wojownikiem. Znając mojego męża, myślę, że odmówił zaakceptowania faktu, że to koniec - przekonywała.

Mógł zginąć w wieży północnej WTC osiem lat wcześniej, gdy terroryści wysadzili pod nią bombę.

26 lutego 1993 roku eksplodowała ciężarówka, która wypełniona była 680 kilogramami materiałów wybuchowych. Zamachowcy liczyli, że bomba rozerwie pod-ziemną konstrukcję nośną wież i spowoduje zawalenie budynków. Zginęło wtedy sześć osób, a ponad tysiąc zostało rannych, w tym wielu poparzonych.

Eksplozja nastąpiła w pobliżu pokoju z szafkami Józefa i innych stolarzy. Na szczęście nie było ich tam w feralnej chwili (zatrzymali się dłużej w innym miejscu). Do żony Józef zadzwonił półtorej godziny po wybuchu, powiedział, że wszystko jest w porządku i dodał, że nie wróci do domu. Przez cztery dni pomagał bowiem w naprawie uszkodzonego budynku.

***

Pochodził z Żagania. Za ocean wyjechał jako dziecko. Mając 21 lat poznał przyszłą żonę, o dwa lata młodszą Rosemary Mlcoch z Brooklynu. Po raz pierwszy spotkali się we wrześniu 1974 roku podczas wesela ich wspólnego znajomego. On był mistrzem ceremonii, ona - druhną.

Kilka tygodni później Rosemary szykowała się na Halloween. Brakowało jej... partnera do tańca na balu. Zadzwoniła do Józefa. Kilka miesięcy później zaręczyli się, a w 1976 roku pobrali. Mieszkali w Queens, a potem przez kilkanaście lat w North Arlington. Jego mama Maria pozostała na Manhattanie.

W maju 2001 roku Józef i Rosemary obchodzili 25. rocznicę ślubu. Cieszyli się, że posłali swe najmłodsze dziecko na studia, planowali podróże. 11 września zniweczył wszystkie marzenia.

Miał troje dzieci. Gdy stracił życie, Brian Joseph liczył 23 lata, Laura Maria - 21, Steven John - 18. Nie zdążył poprowadzić córki do ołtarza i zobaczyć synów biorących ślub.

Był katolikiem, chodził do kościoła w parafii św. Stanisława. Miał niesamowite poczucie humoru.

- Nie było dnia, żebyśmy dobrze się nie uśmiali - podkreślała Rosemary.

Był wspaniałym gospodarzem domu, w którym zostawił wiele rzeczy wykonanych przez siebie, np. drewniany stojak na przyprawy, wiszący w kuchni blisko szklanej mozaiki, którą wmontował w drzwi do piwnicy.

Ale chyba największą radość sprawił żonie, wykonując piękne, zdobione pudełko na zestaw do szycia, z dużą liczbą przegródek i skrytek, co imitowało małą komodę.

- Nie możesz przejść po domu, by nie zobaczyć czegoś pięknego, co zrobił własnymi rękami - wspominała Rosemary. - Ta skrzynka to było jednak coś szczególnego.

Po zamachu Rosemary i dzieci nie traciły nadziei, że znajdą męża i ojca. Przez wiele dni wertowała ulotki informacyjne na temat zaginionych osób, licząc, że może Józef cudem przeżył katastrofę i trafił do szpitala. Ale próby odnalezienia go nie przyniosły rezultatu.

***

Półtora miesiąca po zamachu rodzina stolarza urządziła wspominki. Później przekazano Rosemary część odnalezionego portfela męża. Były w niej m.in. plastikowe karty kredytowe, karta Ubezpieczenia Społecznego (Social Security) i jej czarno-białe zdjęcie z czasów, gdy miała 18 lat, które stale nosił ze sobą. Cenne pamiątki przechowuje w drewnianym pudełku.

Po odnalezieniu szczątków Józefa rodzina zorganizowała mu prywatny pogrzeb.

Co roku, w rocznicę śmierci męża, gdy w Strefie Zero odbywają się uroczystości upamiętniające tragiczne wydarzenie, Rosemary na swój sposób łączy się duchowo z Józefem.

- Przeżywanie tych chwil daje mi po-czucie, że wciąż z nim jestem - zaznacza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska