Strzelecką kanonadę przy Kałuży rozpoczął Paweł Jaroszyński i on ją zakończył. Trudno powiedzieć, który gol był większej urody, bo przy pierwszym obrońca "Pasów" przed strzałem kapitalnie przyjął piłkę, idealnie ustawiając ją sobie do uderzenia, a przy drugim huknął z woleja nie do obrony.
Defensor miał szczególne powody do zadowolenia, gdyż do siatki trafia rzadko. W tym sezonie ekstraklasy ma na koncie trzy gole, a w całej karierze zaledwie pięć (w 214 meczach), w tym jeden w Pucharze Polski. Gdy przez kilka lat występował we Włoszech, nie zanotował żadnego trafienia.
- Zazdroszczę napastnikom tego, jak się czują po zdobyciu bramek - powiedział po meczu z Radomiakiem.
Napastnicy Cracovii - Patryk Makuch i Benjamin Kallman - swoimi zdobyczami też kibiców nie rozpieszczają, choć ostatnio zauważalne jest przede wszystkim przebudzenie Fina, dla którego sobotni gol był szóstym w tym sezonie. W trakcie poniedziałkowej gali Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Kallman został nagrodzony statuetką za 9. miejsce w plebiscytowym głosowaniu internautów za ubiegły rok.
Nagrodę w jego imieniu odebrał trener Cracovii Jacek Zieliński, wychwalając użyteczność podopiecznego dla drużyny (poza golami ma też 5 asyst) i przestrzegając przed nim... reprezentantów Polski.
Oby się nie okazało, że da się im we znaki w finale baraży o Euro - powiedział, nawiązując do takiej możliwości, jeśli w marcu Biało-Czerwoni uporają się w półfinale z Estonią, a Finowie z Walią.
Dla Patryka Makucha gol z Radomiakiem był dopiero czwartą zdobyczą w sezonie, a wystąpił już w dwudziestu meczach ligowych i dwóch Pucharu Polski. Drugą sobotnią bramkę odebrano mu po dokładnej weryfikacji przebiegu zdarzeń i zapisano na konto Dawida Abramowicza, uznając za trafienie samobójcze.
