Walka rozpoczęła się lepiej dla Amerykanki sklasyfikowanej w rankingu UFC na trzecim miejscu (Kowalkiewicz przed sobotnią walką była piąta). Świetnie wykorzystywała przewagę zasięgu, skutecznie kontrując łodziankę. Z biegiem czasu przewagę zyskiwała jednak Polka. Imponowała mocnymi łokciami i kolanami na korpus, świetnie radziła sobie też w walce parterowej. O ile jeden z sędziów przyznał drugą rundę Namajunas, to w trzeciej nikt nie mógł mieć wątpliwości - zdecydowanie należała się łodziance.
29:28, 29:28 i 28:29 - brzmiał wynik sędziów punktowych. Po niejednogłośnej decyzji w najtrudniejszej walce życia Kowalkiewicz zachowała miano niepokonanej. - Czuję się wspaniale, spełniły się moje marzenia. Teraz chcę walczyć z Joanną Jędrzejczyk. Ona powiedziała ostatnio, że nie jestem na jej poziomie. Ja jestem gotowa na tę walkę. A ty? - zwróciła się do polskiej mistrzyni wagi słomkowej tuż po walce.
- Głęboko wierzę w to, że w kolejnej walce będę biła się o pas. Nigdy nie ukrywałam, że bardzo chciałabym zawalczyć z Aśką. Dążę do tego od podpisania kontraktu z UFC. Ale nie chcę zbyt daleko wybiegać w przyszłość. Skupiam się na pojedynku z Rose. Najpierw muszę wygrać tę walkę, później będę mogła myśleć o tytule - mówiła nam Kowalkiewicz przed wylotem do USA.
W walce wieczoru Tyron Woodley (16-3) zdetronizował mistrza kategorii półśredniej Robbiego Lawlera (27-11). Wcześniej do Oktagonu wszedł też Damian Grabowski (20-4). Czołowy polski zawodnik wagi ciężkiej poniósł jednak drugą porażkę w największej organizacji MMA świata. I to bardzo bolesną - już po 14 sekundach znokautował go Anthony Hamilton (15-5).