Strony konfliktu zrzucają na siebie winę za feralną inwestycję, a tymczasem za naprawy płacą podatnicy. ZIKiT szykuje się właśnie do wydania 800 tys. zł na remonty i zadaszenie schodów, aby zacząć je chronić przed deszczem i śniegiem. Urzędnicy uważają, że to rozwiąże problem ciągłych awarii. Miasto zatem wyłoży pieniądze, mimo że do marca br. obowiązywała na schody gwarancja.
Przypomnijmy. Schody powstały podczas przebudowy ronda Mogilskiego, którą nadzorowała Agencja Rozwoju Miasta. Wykonawcą zakończonej pięć lat temu inwestycji była firma Budimex, a podwykonawcą ZUE. Schody na zlecenie ZUE wykonał międzynarodowy koncern OTIS, lider w branży.
Koszt budowy samych sześciu ciągów schodów wyniósł 3,2 mln zł. Po zakończeniu inwestycji w 2008 roku opiekę nad nimi przejął Zarząd Dróg i Transportu, czyli obecny ZIKiT. Sprawuje ją do dziś. Schody zaczęły się psuć regularnie już po roku. W 2011 całkowicie stanęły.
Remonty kosztują, schody wciąż stoją
Zapytaliśmy ZIKiT o sprawę schodów. Okazuje się, że mimo pięcioletniej gwarancji urzędnicy w ub.r. wydali na ich naprawy 100 tys. zł z budżetu miasta (remont czterech ciągów, dwa pozostałe wciąż stoją).
Dlaczego za gruntowną naprawę nie wziął się jednak ich wykonawca?
- Zgłaszaliśmy za pośrednictwem ARM firmie Budimex konieczność wykonania napraw gwarancyjnych. Wszystkie roszczenia spotykały się jednak z odmową usunięcia usterek - mówi Piotr Hamarnik z ZIKiT.
W ARM informują, że wykonawca odmawiał naprawienia schodów, zarzucając ich nieprawidłowe użytkowanie i konserwację schodów przez Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. - Budimex podnosi także, że gwarancja na schody wygasła, gdyż ZIKiT nie zlecił ich konserwacji firmie OTIS - tłumaczy Bartłomiej Cieciak, prezes ARM.
ZIKiT ma na to swoją odpowiedź. - Musieliśmy zlecić konserwację schodów drogą przetargu. OTIS po prostu go nie wygrał - mówi Hamarnik.
Łańcuszek pozwów i pakiet D
Urzędy mają na Budimex haka. Mimo że od inwestycji upłynęło pięć lat, firma wciąż nie dostała jeszcze całej zapłaty za przebudowę ronda Mogilskiego. Ostatnia rata leży na koncie ARM. Agencja nie chce zapłacić Budimeksowi, bo... schody nie działają.
Budimex, nie mogąc wyegzekwować pieniędzy z miasta, będzie ich szukał gdzie indziej. - Jako generalny wykonawca pociągniemy do odpowiedzialności finansowej podwykonawcę, czyli firmę ZUE - mówi Krzysztof Kozioł, rzecznik prasowy Budimex SA. - Nie mogliśmy przewidzieć takiego obrotu sprawy i możemy się czuć oszukani, że zlecone przez nas prace nie zostały wykonane w należyty sposób - dodaje.
Potwierdza to ekspertyza, którą dla ZIKiT za 30 tys. zł wykonali naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej. W jej streszczeniu czytamy: "Urządzenia nie są dostosowane do warunków atmosferycznych, w jakich pracują. Zastosowane podzespoły nie posiadają wymaganej wytrzymałości. Ponadto stwierdzono nieprawidłowości w zakresie odwodnienia terenu w rejonie schodów i brak właściwego zabezpieczenia mechanizmów przed napływem wody".
Co teraz zrobi ZIKiT? Chce wydać 350 tys. zł na kolejne naprawy i 450 tys. na zadaszenie schodów. Prace mają ruszyć w tym roku. Potem Zarząd będzie sądownie dochodził zwrotu pieniędzy od Budimeksu.
Ale sprawa już trafiła na wokandę. Jak podaje ARM, firma ZUE, która nie uznaje ekspertyzy AGH, poprosiła sąd o opinię biegłych co do stanu schodów, na potrzebę ewentualnego postępowania przeciwko... firmie OTIS, dostawcy urządzeń.
Dodatkowo Maciej Nowak, wiceprezes zarządu ZUE, w oświadczeniu dla "Gazety Krakowskiej" podnosi, że kiedy krakowscy urzędnicy odbierali inwestycję, nie mieli żadnych zastrzeżeń: - Schody zostały wyposażone przez producenta w tzw. pakiet odpornościowy D, dla trudnych warunków atmosferycznych. Zostały odebrane zarówno przez inwestora, jak i Urząd Dozoru Technicznego, jako prawidłowe, bezpieczne i sprawne - mówi. I również zarzuca ZIKiT nieprawidłową konserwację schodów.
Co o schodach sądzą w USA
Sprawa schodów jest też analizowana w głównej siedzibie OTIS w Stanach Zjednoczonych. Firma oświadcza, że schody działały bez zarzutu przez pierwszy rok, kiedy sama się nimi zajmowała. ZIKiT odpowiada jednak, że był to okres od marca do grudnia, kiedy nie były narażone na ostrą zimę.
OTIS ostatnio zaoferował, że przywróci pełną sprawność schodów w ciągu sześciu-ośmiu tygodni. Jak zareaguje na te deklaracje miasto, jeszcze nie wiadomo.
Czy daszek może być groźny?
Czy całego zamieszania i dodatkowych napraw można było uniknąć? Receptę ma Krzysztof Kozioł z Budimeksu. - Jeśli chodzi o zadaszenie schodów, które okazało się potrzebne, proponowaliśmy jego wykonanie jeszcze podczas realizacji inwestycji, ale Agencja Rozwoju Miasta miała inną wizję - zaznacza.
ARM odpowiada, że było to analizowane przez projektantów ronda. - Orzekli, że wprowadzenie zadaszenia mogłoby spowodować ograniczenie widoczności, a zatem wpływać niekorzystnie na bezpieczeństwo ruchu drogowego - podaje prezes Cieciak.
To może dziwić mieszkańców, skoro po pięciu latach schody jednak zostaną zadaszone.