W ostatnich kilku latach liczba małżeństw zawieranych w Krakowie imponująco rosła. W 2013 r. było ich w sumie 3266, czyli o 10 proc. mniej niż wyniosła roczna średnia w poprzedniej dekadzie. Ale od tego czasu krakowianie żenią się jak szaleni: w 2016 r. liczba związków przekroczyła 4 tys., w 2018 dobiła do 4,5 tys., co było absolutnym rekordem trzydziestolecia. W 2019 r. i on został pobity: krakowianie zawarli aż 4805 związków.
W efekcie w najbardziej obleganych domach weselnych wszystkie sobotnie terminy były zajęte, a coraz więcej par pobierało się w inne dni tygodnia - nie tylko niedziele, ale i piątki, a nawet środy.
Dobry początek roku, potem - załamanie
Wzrost liczby zawieranych w Krakowie małżeństw GUS odnotował także w styczniu i lutym 2020 - przy czym trzeba pamiętać, że w ostatnich dwóch dekadach zdecydowana większość Polaków, w tym krakowian i Małopolan, urządza ceremonie i wesela latem - z uwagi na lepszą aurę. W 2019 r. aż dwie trzecie zawiązków w Polsce i naszym regionie zawarto w czerwcu, lipcu i sierpniu.
Wspomniane wyżej rekordy z pewnością nie zostaną w tym roku poprawione. Jak zauważa w swym najnowszym opracowaniu prof. Piotr Szukalski, znany demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, śluby i wesela zostały dotknięte skutkami pandemii w wyjątkowy stopniu, o czym świadczą dramatyczne spadki liczby zawieranych związków - zwłaszcza w kwietniu i maju.
Jeszcze w lutym Polacy żenili się 5,4 tys. razy, czyli o prawie 15 proc. częściej niż wynosi lutowa średnia za poprzednich pięć lat. W marcu (na początku pandemii) liczba ślubów spadła do 3,8 tys., czyli do poziomu 82 proc. średniej z lat minionych. W kwietniu było to jeszcze mniej - bo 3,5 tys. (ponad trzy razy mniej od średniej za poprzednie lata) , zaś w maju - 4 tys. (jedna czwarta stanu z lat poprzednich).
Czerwiec (pierwsze zniesienie ograniczeń) przyniósł tu wyraźne ożywienie: zawarto ponad 15 tys. małżeństw. Stanowiło to jednak wciąż zaledwie 53,6 proc. średniej za pięć poprzednich czerwców. W sumie w całym pierwszym półroczu GUS odnotował 36,6 tys. nowo zawartych małżeństw.
To nieco ponad połowa średniej liczby małżeństw z poprzednich pięciu lat, mimo iż początek roku nie wskazywał na takie tąpnięcie - komentuje prof. Piotr Szukalski.
Dodaje, że głębokie zmiany widoczne są również w przypadku orzekanych separacji i rozwodów. W I półroczu 2020 r. w stosunku do analogicznego okresu 2019 r. liczba małżeństw zmniejszyła się o 44,6 proc., podczas gdy liczba rozwodów o 31,6 proc., a separacji o 49 proc.
Covid nie odpuszcza, a to może oznaczać więcej związków nieformalnych i mniej dzieci
- Jak łatwo się domyślić, głównym czynnikiem wpływającym na obserwowany spadek liczby nowo rejestrowanych małżeństw były obostrzenia związane z COVID-19, a mianowicie okresowy zakaz organizacji większych spotkań, jakimi zazwyczaj są wesela. Wciąż bowiem zdecydowana większość małżeństw, zwłaszcza tych wyznaniowych rodzących skutki cywilno-prawne oraz tych formowanych przez panny i kawalerów, łączona jest z imprezą integracyjną organizowaną bezpośrednio po ceremonii zaślubin - wyjaśnia demograf.
Podkreśla, że nowe małżeństwa zawierane są w coraz większym stopniu we współczesnej Polsce w relatywnie niedużej części roku – od maja do października. Teoretycznie spadek widoczny w pierwszej połowie 2020 r. byłby do nadrobienia w drugiej. W lipcu i sierpniu wiele par zdecydowało się urządzić ceremonie przełożone z wiosny, co sugerowałoby właśnie „nadrabianie strat”. Równocześnie jednak rząd nie zlikwidował wszystkich ograniczeń dotyczących organizacji wesel, a w sierpniu zaczął je nawet lokalnie zaostrzać, ogłaszając czerwone i żółte strefy (obowiązujące w nich szczególne warunki dotyczą m.in. właśnie wesel, w tym dopuszczalnej liczby uczestników).
Te perturbacje doprowadziły do przesunięcia ceremonii i imprez planowanych na lato. Wiele par nie chce bowiem organizować wesel na pół gwizdka. Pragną takich, jakie sobie wymarzyli i w szczegółach zaplanowali - bo ma ty być przecież ten jedyny raz w życiu. Idealny, niezapomniany i wyjątkowy - bynajmniej nie za sprawą covidowych restrykcji lub - nie daj Boże - zakażeń wykrytych u rodziców, wujków, ciotek i kuzynów.
W efekcie - jak przyznaje profesor Szukalski - w niespotykanym tempie wzrosła nam w ostatnich miesiącach liczba związków żyjących na kocią łapę. Równocześnie wśród zawieranych - mimo pandemii - małżeństw skokowo zwiększył się odsetek związków cywilnych (w ich przypadku rzadziej organizuje się huczne i liczne wesela, a częściej przyjęcia na kilkanaście osób).
Profesor wskazuje, że przedłużanie się pandemii może doprowadzić do tego, że niektóre pary w ogóle zrezygnują ze ślubu. Im dłużej trwa bowiem nieformalna kohabitacja, tym mniejsza jest motywacja do legalizowania związku – tłumaczy demograf. Jego zdaniem, może to wpłynąć na spadek liczby urodzeń. Z obserwacji wynika bowiem, że pary najczęściej decydują się na dziecko dopiero wtedy, gdy wezmą ślub.
