Polacy w obawie przed koronawirusem zaczęli wykupywać leki i maseczki. W hurtowniach i aptekach w Małopolsce zaczyna brakować m.in. leków przeciwwirusowych. Pojawiły się również sygnały o wzroście cen leków. Główny Inspektorat Farmaceutyczny uspokaja jednak, w przypadku leków zjawiska te są marginalne.
- Brakuje maseczek, środków dezynfekcyjnych i żeli antybakteryjnych. Wzrasta też zainteresowanie lekami przeciwwirusowymi, m.in. takimi jak akcyklowir, wylicza płk mgr farm. Jerzy Jasiński, małopolski wojewódzki konsultant ds. farmacji aptecznej. - Pacjenci wykupują również spirytus salicylowy, wodę utlenioną oraz leki przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwgorączkowe stosowane w leczeniu objawów grypopodobnych - mówi.
W Tarnowie z leków największe trudności sprawia w tym momencie zakup ibuprofenu - pabi 200 mg.
- To lek, który lekarze często wypisują pacjentom. Brakuje go już nie tylko w aptekach, bo zapasy się szybko wyczerpały, ale również w hurtowniach - tłumaczą tarnowscy aptekarze.
Inaczej sytuacja wygląda w Nowym Sączu. - Leki na grypę nie drożeją, nie ma na nie większego zapotrzebowania. Patrząc przez pryzmat wcześniejszych lat, nie ma obaw przed brakiem leków na grypę w aptekach - zaznacza Maria Wójsik z Apteki Pod Białym Orłem w Nowym Sączu.
Rzeczniczka Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego Dominika Walczak uspokaja, że na razie nieprawidłowości na rynku leków jest mało. Wyraźnie zaznacza, że odnosi się do kwestii leków, a nie maseczek czy żeli antybakteryjnych.
- Na ten moment dostajemy pojedyncze sygnały, ale nie są one alarmujące - mówi w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press.
- Na bieżąco monitorujemy sytuację. Jeżeli zauważamy jakieś niepokojące sygnały, informujemy o nich Ministerstwo Zdrowia, które posiada narzędzia do kreowania polityki lekowej w kraju. W kontekście specustawy, która weszła w życie w niedzielę, minister zdrowia dysponuje narzędziami do przeciwdziałania ewentualnym nieprawidłowościom na rynku - informuje rzeczniczka GIF.
W Kielcach wczoraj odwiedziliśmy kilkanaście aptek i sklepów medycznych. Okazało się, że w żadnej z placówek nie można już kupić maseczek jednorazowych, brakuje też płynów do dezynfekcji. Tak samo sytuacja wygląda w przypadku popularnych drogerii. Tam również półki, na których jeszcze do niedawna stały mydła antybakteryjne i żele dezynfekujące świecą pustkami.
Oprócz dostępności problemem jest gigantyczny wzrost cen. Jeszcze kilka miesięcy temu koszt jednorazowej maseczki ochronnej nie przekraczał kilkudziesięciu groszy. Dziś to już nawet 7 złotych za sztukę. Podobnie ma się sprawa z żelami antybakteryjnymi. Ich cena wzrosła nawet kilkukrotnie - za buteleczkę, która wcześniej kosztowała 30 złotych, w niektórych miejscach zapłacić trzeba nawet 80 złotych.
Współpraca: Paula Goszczyńska
