Rodzice Adasia: To jakby nasz syn narodził się po raz drugi [WIDEO, ZDJĘCIA]
Autor: Katarzyna Kojzar/Gazeta Krakowska
- Adaś chodzi, bawi się, rozrabia, ma swoje kaprysy. To jest coś, czego nikt się nie spodziewał - mówi dr Tomasz Mroczek z Kliniki Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. To tutaj ostatnie trzy miesiące spędził mały Adaś z Racławić, który trafił na oddział w stanie skrajnego wychłodzenia. W sumie był hospitalizowany przez 74 dni, z tego 23 przeleżał na oddziale intensywnej terapii. Resztę czasu zajęła rehabilitacja.
Długa rehabilitacja
Doktor Anna Świerczyńska, neurolog dziecięcy z prokocimskiego szpitala, przyznaje, że na samym początku wszyscy specjaliści mieli obawy, czy rehalibiltacja się powiedzie. Chłopczyk potrafił jedynie usiąść samodzielnie, ale o chodzeniu czy zabawie nie było mowy. Po kilku tygodniach sprawność malucha zaczęła jednak wracać. - Mam nadzieję, że dalsza rehabilitacja będzie równie efektywna - mówi dr Świerzyńska.
Chłopczyk będzie musiał przyjeżdżać do szpitala w Prokocimiu około trzy razy w tygodniu na zajęcia z rehabilitantami. Dodatkowo ma ćwiczyć w domu z rodzicami. - Będziemy pracować głównie nad rączkami - mówi pani Paulina, mama chłopca.
- Przed nim już naprawdę krótka droga do pełnej sprawności. Wszystko, co najważniejsze z punktu widzenia medycyny, zostało zrobione. Resztą zajmie się natura - mówi dr Mroczek.
Cudem uratowany
Prof. Janusz Skalski, który od początku nadzorował leczenie Adasia, podkreśla, że wyleczenie chłopca jest niezaprzeczalnym cudem medycznym. - Uzyskaliśmy taki stan, o jakim marzyliśmy - mówi. Dodaje, że chłopiec jest ponadprzeciętnie inteligentny, co ułatwiło jego leczenie i rehabilitację. - Życzymy mu, żeby niedługo poszedł do szkoły, potem na studia i żeby zawsze był symbolem sukcesu polskiej medycyny - podkreśla.
Skrajnie wyziębiony
Przypomnijmy: 30 listopada policjant Michał Godyń znalazł w lesie w podkrakowskich Racławicach nieprzytomnego dwulatka. Chłopczyk miał na sobie jedynie piżamkę i był w stanie skrajnego wychłodzenia. Jak się później okazało, dziecko wymknęło się pilnującej go babci.
Chłopiec trafił do szpitala w Krakowie-Prokocimiu z temperaturą ciała 12,7 stopnia Celsjusza. Przeżył dzięki innowacyjnej metodzie leczenia pozaustrojowego hipotermii głębokiej, którą opracowało dwóch małopolskich lekarzy. Dziecko podłączono do do sztucznego płucoserca, a jego temperaturę udało się podnieść ją do 36 stopni.
Takim urządzeniem dysponuje na razie jedynie Szpital im. Jana Pawła II w Krakowie. Teraz podobną maszynę dla placówki w Prokocimiu ufunduje Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!