Zobacz także:
Później martwy płód do szpitala przywiózł jej mąż. W reklamówce. Prokuratura wszczęła śledztwo z art. 152 kodeksu karnego, mówiącego o przerwaniu ciąży.
O tej wstrząsającej sprawie huczy cały krakowski Szpital im. L. Rydygiera. 19 sierpnia (miniony piątek), ok. godz.18, 35-letnia pacjentka z krwotokiem z dróg rodnych trafia na tamtejszy oddział ginekologii. Przywozi ją karetka Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Po badaniu ginekologicznym lekarze stwierdzają, że doszło do poronienia.
- Skonsternowani pytają pacjentkę, gdzie jest płód - opowiada dr Piotr Marszał, ordynator oddziału ginekologii i położnictwa w "Rydygierze". - Słyszą, że w domu, w łazience, właśnie tam według słów kobiety doszło do poronienia - dodaje. Później mąż przynosi płód do szpitala.
Dlaczego pogotowie nie przywiozło płodu do szpitala? Czy pacjentka w szoku nie powiedziała lekarzowi pogotowia o dziecku, a może próbowała ukryć przed nim ciążę? Czy lekarz niekompetentnie przeprowadził wywiad, a może poronienie można było stwierdzić dopiero po dokładnym badaniu ginekologicznym? Ustala to policja. Katarzyna Padło z biura prasowego komendy wojewódzkiej zaznacza, że na razie trudno mówić o szczegółach.
- Zadaniem śledczych jest dokładne wyjaśnienie wszystkich elementów tej sprawy, w tym jak doszło do poronienia, kiedy i w jakiej formie szpital dostał informację o możliwości popełnienia przestępstwa - mówi Padło.
Udało się nam ustalić, że policja już zabezpieczyła dokumentację medyczną dotycząca pobytu kobiety w szpitalu. Śledczy zarządzili także przeprowadzenie sekcji zwłok płodu i ustalili osoby, które mogą mieć informacje w tej sprawie. Ciało dziecka w najbliższych dni zostanie zbadane w Zakładzie Medycyny Sądowej.
Kolejne pytania: czy to właśnie mąż pacjentki musiał wieźć zwłoki dziecka do szpitala? Czy lekarz dyżurny nie powinien był od razu powiadomić policji, która by się zajęła m.in. przetransportowaniem zwłok? Bożena Kozanecka-Muzyk, wicedyrektor ds. lecznictwa "Rydygiera", tłumaczy, że lekarze musieli natychmiast się zająć krwawiącą pacjentką. - Konieczna była szybka interwencja, trzeba było ratować kobietę. Poza tym nie ma żadnej procedury, która by regulowała sprawę przeniesienia zwłok do szpitala - ucina dyr. Kozanecka.
Dowiedzieliśmy się, że śledczy sprawdzą, dlaczego szpital od razu nie powiadomił policji o możliwości popełnienia przestępstwa - stało się to dopiero w środę, pięć dni od wydarzenia! - Zgodnie z kodeksem postępowania karnego, instytucje takie jak szpital mają obowiązek niezwłocznego powiadomienia organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa - wyjaśnia Katarzyna Padło.
Dr Bogdan Kosowski, kierownik zakładu anatomopatologii "Prosmed", który na zlecenie szpitala przeprowadzał badania hispotalogiczne płodu i łożyska, mówi wprost, że ta historia nie miała prawa się wydarzyć. - To skandal, śledczy muszą ustalić, kto zawinił. Przecież ta kobieta przeżywa dramat - nie mówi dr Kosowski.
Mimo usilnych prób nie udało się nam porozmawiać z rzecznikiem pogotowia.
Kobieta została już wypisana ze szpitala.
Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!
Głosuj na najlepsze schronisko Małopolski
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!