Chodzi o ujawnione przypadki pobić i brania łapówek, jakich dopuścili się strażnicy w ostatnich latach. Szeroko opisujemy je od poniedziałku (przeczytaj artykuły, które opublikowaliśmy).
Mimo oficjalnej deklaracji, że żadne personalne decyzje nie zapadły, zachowanie komendanta i wydarzenia w magistracie budzą wiele domysłów.
Janusz Wiaterek około godziny 14.30 podjechał przed budynek magistratu. Uśmiechnął się do dziennikarzy i wszedł do środka. Jego kierowca został na zewnątrz. Po 20 minutach przejechał na tyły budynku. Tam komendant wsiadł do samochodu i odjechał. Do dziennikarzy wyszedł tylko rzecznik straży.
- Komendant i prezydent odbyli szczerą rozmowę, ale żadne decyzje nie zapadły - powiedział Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej. - Natomiast od dziś rozpoczęła się u nas kontrola prowadzona przez urzędników miejskich. Dotyczy ona szeroko pojętego używania środków przymusu bezpośredniego - dodał.
To radni w poniedziałek poprosili prezydenta o przeprowadzenie kontroli po doniesieniach naszej gazety. Dorzucili jeszcze donosy jakie do nich dotarły. Anonimy sugerują, że przełożeni narzucają strażnikom liczbę mandatów, jakie mają wypisać.
Co ciekawe, 15 minut po odjeździe Wiaterka na spotkanie z prezydentem przybył Adam Młot, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego i bezpieczeństwa. W roku 2001 pełnił obowiązki komendanta straży miejskiej. Później, już za rządów Jacka Majchrowskiego, jako urzędnik w magistracie zajmował się nadzorem nad strażą.
Przedwojenny Lasek Wolski [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!