
Kraków już od kilku lat stosuje metodę nakładkową przy okazji remontów zniszczonej nawierzchni ulic. Powód jest prosty: jest skuteczna. Zamiast pojedynczo uzupełniać ubytki, które później są narażone na ponowne uszkodzenie, wymienia się całą wierzchnią warstwę asfaltu.
Efekt jest nieporównywalnie trwalszy od punktowych napraw i o wiele tańszy niż gruntowna przebudowa danego fragmentu drogi. Jest jednak podstawowy warunek. – System nakładkowy stosowany jest tam, gdzie nie ma konieczności wymiany podbudowy czy uzbrojenia. Takie naprawy trwają krócej i mniej kosztują, przy zachowaniu wysokiej jakości remontu i komfortu jazdy dla kierowców – mówi Janina Pokrywa, zastępca dyrektora ds. dróg w ZDMK.

W zależności od potrzeb w danym miejscu, oprócz samej wymiany warstwy nawierzchni, prowadzone są też prace przy wymianie krawężników i regulacji studzienek kanalizacyjnych, czasem także układane są na nowo fragmenty chodników, zatoki autobusowe czy miejsca parkingowe. Efekt jest taki, że ulica wygląda praktycznie jak nowa i może przez kolejne lata służyć różnym grupom użytkowników.
– Dzięki temu mamy mniej napraw awaryjnych. Początkowo zakładaliśmy, że nakładki wytrzymają przez dwa-trzy lata, do czasu gruntownych remontów, ale już teraz widzimy, że ich trwałość jest dłuższa – mówi Janina Pokrywa.
Pierwsze próby z taką formą remontu Kraków podejmował w 2013 roku. Nakładki szybko stały się standardem i po kilku sezonach można już powiedzieć, że znacząco podniosły komfort korzystania z dróg w Krakowie.


W ten sposób nową jakość zyskało już bardzo wiele ulic – zarówno główne arterie komunikacyjne takie jak Wielicka, Kamieńskiego, Kapelanka czy Zakopiańska, ale też osiedlowe ulice jak Węgierska, Obrony Tyńca, Warchałowskiego czy Oboźna.
W ubiegłym roku Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu wydał na remonty nakładkowe 24 miliony złotych. Teraz nowa jednostka, Zarząd Dróg Miasta Krakowa, ma zarezerwowane 26 milionów złotych na ten cel.