https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwie ojczyzny i ponad trzysta piosenek. Andrzej Sikorowski wystąpi z córką Mają 23 maja w Nowohuckim Centrum Kultury na dwóch koncertach

Paweł Gzyl
Andrzej Sikorowski z córką Mają podczas koncertu
Andrzej Sikorowski z córką Mają podczas koncertu
Pod tytułem "Nasze dwie ojczyzny" ukrywa się aktualny recital krakowskiego barda i jego córki. Oboje kochają bowiem Polskę i Grecję. Za sprawą żony Andrzeja Sikorowskiego, która jest Greczynką, czują się jak u siebie w domu również w jej rodzinnym kraju. Opowiedzą o tym swymi piosenkami podczas dwóch koncertów w piątek 23 maja w Nowohuckim Centrum Kultury - o godz. 17 i 20. Bilety 159 zł.

Nie ma chyba obecnie bardziej krakowskiego piosenkarza niż Andrzej Sikorowski. Od ponad pół wieku jego kariera związana jest z jego rodzinnym miastem. Tutaj zaczynał na studenckich imprezach, tutaj dołączył do Grupy Pod Budą, tutaj rozkręcił solową karierę. No i najważniejsze: tutaj wychował swoją córkę Maję, która poszła w jego ślady i też zajęła się śpiewaniem. Dzisiaj razem występują, wykonując piosenkę poetycką, tak bliską sercu Krakowian.

- Dla mnie jako ojca miłe jest to, że moje dziecko stoi obok mnie na estradzie. Że mam kogoś bliskiego, dla kogo mogę napisać piosenkę. Zawsze jednak powtarzałem Mai i mam nadzieję, iż zapadło to jej w pamięć, że kariera estradowa jest bardzo zawodna. Żeby nie ulegała ułudzie braw i owacji, bo nie trwają one dziesięciolecia. To, co mnie się udało, nie musi się jej wcale udać. Dlatego powinna traktować śpiewanie jako piękny dodatek do tego, co w życiu jest najbardziej istotne - rodziny - mówi nam wokalista.

Andrzej Sikorowski przyszedł na świat tuż po wojnie - w 1949 roku. Jego ojciec był dziennikarzem, więc mały chłopak wychowywał się w typowo inteligenckim środowisku. Krakowski Klub Pod Gruszką był dla niego właściwie drugim domem. Nic więc dziwnego, że od małego przejawiał pisarskie talenty i kiedy przyszło do wyboru studiów, postawił na filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim.

- Urodziłem i wychowałem się w centrum miasta, chodziłem tu do szkół i na studia. Byłem więc od dziecka wpisany w tradycję mieszczańską. Nawet ze swoimi wszystkim przywarami, z których dzisiaj ludzie się śmieją: niedzielnym obiadkiem, codziennymi odwiedzinami „Zwisu”, obwarzankiem po drodze, czytaniem gazety a nie internetu. To jest dla mnie nadal codzienny rytuał - tłumaczy nam piosenkarz.

Już jako nastolatek młody chłopak sięgnął po gitarę i zaczął układać własne utwory. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o nim w 1970 roku, kiedy został jednym z laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki. To pozwoliło mu z coraz większym powodzeniem dawać koncerty w uczelnianych klubach. W końcu dostrzegł go Bogdan Smoleń – i zarekomendował jego przyjęcie do działającego przy Akademii Rolniczej kabaretu Pod Budą.

emisja bez ograniczeń wiekowych

Sikorowski niemal od razu sprawił, że występy studenckiej trupy zostały zdominowane przez piosenki. To sprawiło, że kabaret przekształcił się w zespół. Melodie pisał Jan Hnatowicz, a teksty – Sikorowski. Kiedy grupa pojawiła się na festiwalu w Opolu, od razu zdobyła ogólnopolską popularność. To sprawiło, że wyszła poza studencki krąg odbiorców. Niektórzy mieli jej to za złe, zespół postawił jednak na komercyjną karierę.

Na przełomie lat 70. i 80. grupa Pod Budą sypała przebojami jak z rękawa. „Bardzo smutna piosenka retro”, „Ballada o ciotce Matyldzie” czy „Ballada o drugim brzegu” definiowały charakterystyczny styl zespołu: akustyczne aranżacje, melodyjne refreny i nostalgiczny klimat. Sikorowski idealnie czuł się w takich nastrojach i nawet kiedy zaczął karierę solową, pozostał wierny tej estetyce.

- Jestem dość odporny na nowinki i konsekwentny w tym, co robię. Nigdy nie zamachnąłem się na inny rodzaj muzyki, który był akurat modny. Bo zdawałem sobie sprawę, że bym się w tym czymś źle czuł. Piosenka to jednak bardzo osobista wypowiedź. To opowieść o najbliższym nam świecie: rodzinie, mieście, kraju. Dlatego w sumie wszyscy autorzy nieustannie opowiadają tę samą historię, tylko spoglądają na nią pod różnym kątem - podkreśla.

Z czasem do Sikorowskiego dołączyła jego córka Maja. Wychowana w duchu piosenki literackiej, poszła śladem ojca i odniosła artystyczny i komercyjny sukces. Krakowski bard nie zaniedbał jednak solowej kariery. Do dzisiaj stworzył ponad 300 piosenek, które przyniosły mu ogólnopolską popularność. Jest wśród nich i ta wyjątkowa – „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, którą nagrał z Grzegorzem Turnauem. Ostatnią płytę z premierowym materiałem - „Okno na Planty” - opublikował dziewięć lat temu.

Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska