Maszty z flagami promującymi nadchodzące Światowe Dni Młodzieży wbito na placu Matejki w specjalne otwory z utwardzoną ziemią. Chyba nie trzymają się najlepiej, bo trzeba było je podeprzeć „klinami”. Problem w tym, że są to krótkie, drewniane, postrzępione kołki. Mieszkańcy zwracają uwagę, że mimo takiego „wzmocnienia” maszty i tak kołyszą się na wietrze. Ludzie boją się, że przy większych podmuchach słupy mogą się przewrócić. A ponadto nierówne kołki na ważnym placu miasta nie wyglądają najlepiej.
Na zakup i montaż tysięcy banerów, flag i billboardów na ŚDM miasto wydało ponad 720 tys. zł. Mieszkańcy różnie je oceniają, ale uważają, że jeśli już się pojawiły, to trzeba o nie zadbać.
- A na placu Matejki wygląda to śmiesznie. Wysokie maszty, kolorowe flagi, reprezentacyjne miejsce, a urzędnicy budują jakieś płotki, by się to wszystko jakoś trzymało. Wstyd, a nie promocja - mówi Jan Karma, krakowianin. - Przecież co jakiś czas mocno wieje. Skoro trzeba takich podpórek, to znaczy, że maszty się dobrze nie trzymają. Może je wiatr zdmuchnąć, a wtedy polecą na auta, ludzi. To niebezpieczne - dodaje pani Anna, inna mieszkanka miasta.
Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który zlecał montaż flag, uspokaja. - Na placu Matejki są nietypowe gniazda na maszty flag, dlatego zawsze używamy tam klinów. Te obecne nie są docelowymi i będą tam zastosowane wkrótce kliny bardziej estetyczne i lepsze - mówi Michał Pyclik z ZIKiT.