Urodziła się w miejscowości Podwołoczyska niedaleko Tarnopola, na dawnych Kresach. Wojnę spędziła w tarnopolskim getcie. Potem przyjechała do Krakowa na studia prawnicze. - Może zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale w kręgach uniwersyteckich i artystycznych znała wszystkich, a wszyscy znali ją - wspomina Joachim Russek, dyrektor Fundacji Judaica.
- Ludzie ją kochali: za jej fantastyczne poczucie humoru, za niezwykłą dobroć, za mądrość nie do opisania. W dniu jej pogrzebu chciałoby się wykrzyczeć, że bezpowrotnie odeszła, że Kraków bez niej nie będzie taki sam. Ale tak naprawdę wierzę, że ona pozostanie z nami na zawsze - mówi dyrektor Russek. A Leopold Kozłowski, pianista i kompozytor dodaje, że była to niegdyś jedna z najpiękniejszych kobiet w Krakowie. Ludzie dosłownie do niej lgnęli. Ale bardziej niż wyglądem, ujmowała swoim wewnętrznym pięknem. - Nikomu nie odmawiała pomocy: Żydom, Polakom, Cyganom. Wszystkich traktowała równo.
Nie użalała się nad sobą, nie lubiła rozmawiać o swojej tragicznej przeszłości, o Holokauście. Zawsze pogodna, skupiona na drugim człowieku - opowiada Kozłowski. Była muzą artystów. Leszek Wójtowicz z Piwnicy pod Baranami, który śpiewał o niej "Jeśli coś nagle szarzeje, dzwonię do pani Mecenas, Ona pięknieje, dając nadzieję", wspomina, że pani mecenas była zawsze najczulej z Piwnicą i wszyscy mogli w chwilach trudnych na nią liczyć.
- Piotr Skrzynecki powiadał "my to mamy szczęście, bo jeżeli dzieje się źle, to wystarczy zadzwonić do Ruth, a wtedy ona mądrze poradzi i zaraz się wszystko na lepsze odmieni". Już nie będzie można zadzwonić. Ostatecznie - zamyśla się Wójtowicz. - Nigdy nie zapomnę jej uśmiechu i dobrych słów, które dawały nadzieję na to, że ten szalony świat ma jednak sens. Teraz będzie znacznie trudniej w to uwierzyć.
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!