https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: piła wyrwała, lekarze przeszyli dłoń 13-latkowi

Anna Górska
Łukasz Zegar wierzy, że odzyska pełną sprawność ręki
Łukasz Zegar wierzy, że odzyska pełną sprawność ręki Wojciech Matusik
To trwało dosłownie kilka sekund. Łukasz ciął deseczki na szopkę. Nagle piła wypadła z prawej ręki i wyrwała lewą. Odcięta dłoń wisiała na resztkach skóry. Ścięgna i nerwy były wyrwane, dom we krwi, słychać było tylko krzyki przestraszonej mamy i płacz Łukasza.

- Trochę tej histerii było - wspomina dzisiaj chłopiec. - O dziwo, nic mnie nie bolało, ale co tam ukrywać - najadłem się strachu, że już nigdy nie skończę tej szopki. Lekarze jednak obiecują, że się uda - cieszy się Łukasz Zegar.

Chłopak urodził się w czepku, mimo że miał pecha. Takie zabiegi rekonstrukcyjne są bowiem niezwykle trudne, nie zawsze kończą się sukcesem. Zwłaszcza, że odciął sobie dłoń w najgorszym miejscu, jakie tylko może być - tam, gdzie jest splot wszystkich nerwów i naczyń.

Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu wcale nie byli pewni, że naczynia po rekonstrukcji i zszyciu podejmą swoje funkcje. Operowali całą noc. Szew po szwie zespolili wszystkie zmiażdżone naczynia tętnicze, żylne, nerwy, ścięgna. Na każde naczynko nakładali cztery - pięć szwów. Co jest najtrudniejsze w takich zabiegach? - Znaleźć końcówki ścięgien i naczyń, bo wyrwane uciekają. Trzeba je wszystkie odszukać i zespolić - wtajemnicza dr Jan Skirpan, który wykonał operację Łukaszowi Zegarowi.

Zabieg odbył się osiem dni temu. Trwał ponad osiem godzin. - Dzisiaj już możemy powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ręka chłopca jest ukrwiona, o czym świadczy naturalny kolor palców, w innym wypadku byłyby czarne. Łukasz może poruszać wszystkimi palcami. Proces gojenia odbywa się bez powikłań - informuje dr Skirpan.

O sukcesie operacji zdecydował także fakt, że chłopiec dosyć szybko został przywieziony do szpitala w Prokocimiu. Łukasz Zegar mieszka we wsi Zalasowa, jest to 20 km od Tarnowa. Najpierw w lokalnej przychodni zabandażowano mu odciętą dłoń. Potem wezwano karetkę, która w ciągu godziny dowiozła pacjenta do Krakowa.

Łukasz dziś czuje się dobrze, problemów ze snem nie ma, a i humor mu dopisuje. - No bo czym się przejmować, takie lekkie draśnięcie mam - śmieje się trzynastolatek. - Na szczęście dostałem już przepustkę na święta, a to oznacza, że szopkę mimo wszystko zakończę - dodaje.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska