https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Szpitale już nie mają za co leczyć

31.03.2014 tarnowszpital sw lukasza dr andrzej maciejczak wybitny neurochirurgn/z: andrzej maciejczakfot. michal gaciarz / polska press gazeta krakowska
31.03.2014 tarnowszpital sw lukasza dr andrzej maciejczak wybitny neurochirurgn/z: andrzej maciejczakfot. michal gaciarz / polska press gazeta krakowska Michal Gaciarz / Polska Press
W krakowskich szpitalach niedługo może zabraknąć funduszy na tzw. świadczenia wysokospecjalistyczne, czyli np. na przeszczepy.

Przeszczepy serca, nerek, wątroby, operacje wad wrodzonych u niemowląt, kardiologiczne zabiegi interwencyjne u dzieci... To tylko początek listy zabiegów, na które krakowskie szpitale nie mają pieniędzy. Jak podkreślają dyrektorzy placówek, bardziej opłacalne jest utrzymywanie pustostanów niż prowadzenie ośrodka.

Jednak pacjentów nie można pozostawić bez pomocy. Dlatego szpitale stoją pod ścianą - albo odmówią wykonania zabiegu albo będą się zadłużać. Zwykle wybierają drugą opcję, a wysokość nadwykonań, czyli dodatkowych zabiegów wykraczających ponad wartość kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, rośnie.

Milionowe długi

Sprawdziliśmy, z jakimi nadwykonaniami muszą zmagać się krakowskie lecznice. Kwoty wielokrotnie przekraczają milion złotych.

Ogromny problem ma Specjalistyczny Szpital im. Jana Pawła II. - Mamy 30 milionów nadwykonań w tym roku. Szczerze mówiąc, nie wierzę, że dostaniemy zwrot choć części tych kosztów - mówi Anna Prokop-Staszecka, dyrektor placówki. -Dlaczego publiczny szpital ma być sponsorem operacji? Przecież oprócz opłacenia samego zabiegu, potrzebne są fundusze na sprzęt, na rozruszniki, na stenty. To pochłania dużo pieniędzy, których wciąż mamy za mało - dodaje.

Z wysokimi nadwykonaniami boryka się także największa placówka w Małopolsce, czyli Szpital Uniwersytecki. - Do lipca naliczyliśmy 26 milionów nadwykonań - informuje dyrektor Barbara Bulanowska.

- Staramy się przez to ograniczać koszty, ale tak, by nie odczuli tego pacjenci. Bo przecież szpital wydaje pieniądze nie tylko na aktualne zabiegi, ale także na wprowadzanie nowych technologii i próby sprostania coraz większym oczekiwaniom pacjentów. Co więcej, społeczeństwo się starzeje, przybywa osób, które potrzebują leczenia szpitalnego - wymienia Barbara Bulanowska.

W innych szpitalach sytuacja nie jest lepsza - na przykład w Szpitalu Specjalistycznym im. Ludwika Rydygiera w tej chwili kwota nadwykonań to 17 milionów. Mniejszą sumę zanotował Szpital Miejski im. Narutowicza - ponad 6,5 miliona zł.

Zawodzi system

Szpitale otrzymują pieniądze z trzech źródeł - na ratownictwo od wojewody małopolskiego, na świadczenia wysokospecjalistyczne od Ministerstwa Zdrowia oraz od NFZ na pozostałe potrzeby szpitalne.
Dyrektorzy szpitali narzekają, że dofinansowanie NFZ z reguły nie odpowiada realnym wydatkom.
- Na wysokość umowy ma wpływ przede wszystkim to, jakim budżetem dysponuje każdy oddział NFZ - tłumaczy Aleksandra Kwiecień z Małopolskiego NFZ.


Biedny koniec roku

Największy problem stanowią jednak nie niskie dofinansowania ze strony NFZ, a pozyskanie pieniędzy na procedury wysokospecjalistyczne - czyli te opłacane przez Ministerstwo Zdrowia. Resort przekazał fundusze na zabiegi wykonywane przez pierwsze trzy kwartały 2015 roku.

A co z ostatnimi miesiącami? Tego wciąż nie wiadomo. Jeśli ministerstwo nie zapewni pieniędzy, jedyną pomocą dla szpitali będzie NFZ. A ten, jak wiadomo, ma zbyt mały budżet, kóry ledwo starcza na zwracanie nadwykonań.
- Wiadome jest, że NFZ nie ma możliwości finansowania wszystkich nadwykonań, ale -jeżeli tylko możemy, w pierwszej kolejności płacimy za świadczenia priorytetowe ze względu na ich znaczenie dla ratowanie życia i zdrowia chorych, czyli np. porody, ostre zespoły wieńcowe, zawały... Pozostałe nadwykonania staramy się płacić co roku chociażby w części - zapewnia Aleksandra Kwiecień.
Dyrektorzy placówek martwią się, że sytuacja nie polepszy się. A jeśli funduszy zabraknie, trzeba będzie odsyłać pacjentów z kwitkiem.

***********************
Szpital im. Jana Pawła II musiał rozliczyć się z angielskim ubezpieczycielem. Wszystko dlatego, że przyjęto na oddział turystę ze Szkocji.
Gary i Leslie Welling przyjechali do Krakowa ze Szkocji w kwietniu. Któregoś dnia podczas spaceru, Gary stracił przytomność. Okazało się, że cierpi na niezdiagnozowane nadciśnienie tętnicze. Nagły skok ciśnienia spowodował pęknięcie aorty piersiowej, a potem rozwarstwienie aorty brzusznej i tętnic biodrowych. To doprowadziło do niedokrwienia dolnej połowy ciała i jelit.
Szkot w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala im. Jana Pawła II. Lekarze, z doktorem Mariuszem Trystułą, ordynatorem Oddziału Chirurgii Naczyń na czele, zareagowali natychmiast. Postanowili zastosować implantację stentgraftu do pękniętej aorty piersiowej - procedurę wysokospecjalistyczną i bardzo drogą. Gary Walling, kiedy jego stan nieco się ustabilizował, został poddany szeregowi innych zabiegów. Wykonano operację, która uratowała pacjenta przed groźnymi krwotokami. Wszczepiono mu także stenty do tętnic biodrowych i wyleczono niedokrwione nogi. Przez półtora miesiąca był dializowany, a przez miesiąc podtrzymywany sztucznym oddychaniem. W szpitalu im. Jana Pawła II spędził w sumie dwa miesiące. Kiedy tylko lekarze uznali, że bez problemów przeżyje lot, został przetransportowany do Szkocji. Jak relacjonuje jego żona, Leslie, tamtejsi lekarze o części z wykonanych w Krakowie zabiegów nigdy wcześniej nie słyszeli.
Koszt leczenia Szkota to 25 tys. zł. Specjaliści, decydując się na operowanie Garego, nie mieli pewności, czy pacjent jest ubezpieczony i czy szpital uzyska zwrot pieniędzy. Mimo wszystko zaryzykowali.
Gary wraca do Polski, żeby podziękować. Jak podkreśla, spotkał się w Polsce z ogromną pomocą - także NFZ, który sprostał procedurom refundacyjnym, których wymagała firma ubezpieczeniowa z Anglii.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
jag
WYSTARCZA
k
kk
zaoszczędził na lekach?
a
abp
Skoro Polacy mają kasę na utrzymywanie czarnych katabasów to niech oni leczą ich odpuszczając im grzechy.
T
Tomasz C.
Droga Redakcjo, proszę nie szerzyć takich nieprawdziwych informacji. Każdy kto tak robi wpisuje się w retorykę naszych "niekoniecznie przyjaciół". To są złote czasy dla Polski, jeżeli ktoś nie może być leczony od razu w szpitalu i czeka miesiącami albo latami w kolejce to nie dlateogo, że szpital nie ma funduszy ale dlatego, że usługi tych szpitali stoją na bardzo wysokim poziomie. WIEM BO PANI PREMIER TAK MÓWI!!!
s
sd
Jak zachorujesz na nowotwór a nie będziesz miał ubezpieczenia to 300.000 zł na leczenie Ci braknie. Pewnie nawet takiej kasy nie masz - więc bez ubezpieczenia w takim wypadku do piachu...
Przeszedłem walkę z nowotworem, mam konto na zip.nfz.gov.pl i aktualnie NFZ wydało na moje leczenie i refundacje leków ponad 260.000 zł, a dodam, że mój przypadek nie był ciężki, wyszedłem z tego, teraz co pół roku mam badanie PET, za które NFZ płaci 4.000 zł (co też jest widoczne w w/w systemie).
Nie pisz, że ubezpieczenie to zwykłe frajerstwo, bo nie wiesz co może Ci się przytrafić, albo komuś z Twojej rodziny.
Życzę miłego dnia.
.
Jeżeli jesteś zdrowym młodym człowiekiem to się nie ubezpieczaj w NFZ - bo i tak najprawdopodobniej z tego nie korzystasz, a płacić za leczenie emerytów to zwykłe frajerstwo.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska