Którz by nie chciał mieszkać pomiędzy Sikornikiem, Lasem Wolskim, a wałami Rudawy. Wśród zieleni, niskiej zabudowy. Można na Kopiec Kościuszki czy Piłsudskiego wyskoczyć, do zoo, Błonia Krakowskiej nie tak daleko, można przejechać się rowerem po wałach. Trudno, że korki na zatłoczonej ulicy Królowej Jadwigi, która przez długie lata była z mozołem remontowana. A alternatywna trasa Balicka nigdy nie powstała i nie wiadomo, czy kiedykolwiek powstanie. Mimo to Wola Justowska kusiła i skusiła tym samym też deweloperów, którzy pobudowali tu sporo inwestycji. Wiele z nich wyglądem czy gabarytami nie pasujących do wcześniejszej zabudowy.
Kiedyś Wolę Justowską nazywano krakowskim Beverly Hills, nawiązując do miasta położonego w metropolii Los Angeles w Kalifornii w USA, które przekształciło się w osiedle bogatych i sławnych ludzi – mieszka lub mieszkało w nim wiele znanych osobistości, szczególnie z Hollywood. Podobnie było w Krakowie, choć znani posiadający domy na Woli Justowskiej raczej się tym nie chwalą strzegąc swojej prywatności. Tylko, że nasze Beverly Hills to obecnie architektoniczna mieszanka wszystkiego. Widać, że planowanie przestrzenne tu zawiodło.
Rozpoznawalne miejsca na Woli Justowskiej wzdłuż Królowej Jadwigi? Zabytkowa strzelnica, ośrodek rehabilitacji, park Decjusza i Willa Decjusza... i trudno przywołać kolejne. Tak to domy, bloki, kamienice, wille i zabudowa szeregowa. Sporo wolnych miejsc zabudowano między rejonem skrzyżowania z Piastowską, a obszarem w okolicy Modrzewiowej. Teraz presja deweloperów idzie w kierunku Chełma i Olszanicy, bo tam sporo jeszcze otwartej przestrzenni.
Wola Justowska zmienia się i zmieniać będzie i raczej z chaosu architektonicznego już się nigdy nie wydostanie...
Niebezpieczne komary w Europie
