Czytaj także: Małopolska: nadal niepewny los szpitalnych SOR-ów
Duchownych najszczodrzej obdarowują mieszkańcy wsi i gmin wiejskich. Tam też najwięcej ludzi zaprasza księdza do domu - nawet sto procent.
Maria Wołos z Alwerni już przyszykowała dla księdza dwieście złotych. - Rzadko chodzę do kościoła, bo nogi mam chore. Nie daję regularnie na tacę, to choć po kolędzie się odwdzięczę - mówi 70-latka.
Jej sąsiadka Alicja Kudłacz wręczy za to 20 złotych. - Dam tyle, ile mogę. Z renty ledwo wystarcza na jedzenie - tłumaczy kobieta. Szykuje dla wikarego specjalny prezent. - Upiekę swój popisowy sernik z galaretką. Mam nadzieję, że ojciec nim nie pogardzi - puszcza oko.
Ojciec Bolesław Opaliński, gwardian klasztoru Bernardynów w Alwerni, przyznaje, że w swej posłudze kapłańskiej otrzymywał od wiernych różne podarki. - Kury, kaczki, jaja. Na wsi wierni częstują czym chata bogata - opowiada duchowny. Dodaje jednak pospiesznie, że w kolędzie wcale nie chodzi o pieniądze, ale o rozmowę i wspólną modlitwę. - Dla wielu osób, szczególnie starszych, to jedna z nielicznych okazji w roku, by się zwierzyć i podzielić problemami - podkreśla. Do końca życia nie zapomni wizyty u starszej, niepełnosprawnej parafianki. - Zasiedziałem się u niej kilka godzin. Tak wzruszająco opowiadała o swej wielkiej miłości - wspomina. Dziś tę historię ojciec gwardian opowiada swym studentom.
Zdarzają się jednak i nieoczekiwane przyjęcia. - Gdy byłem młodym, początkującym księdzem, drzwi otworzyła mi kompletnie naga kobieta. Długo nie mogłem się pozbierać - opowiada duchowny z Alwerni. Nawet dziś, na samo wspomnienie oblewa się rumieńcem.
Zofia Zając z Olkusza przyznaje, że zdarzyło jej się przyjąć księdza, nie dając koperty. - Nieraz po prostu nie mam, ale nasz ksiądz z parafi św. Andrzeja to rozumie - mówi kobieta.
Ks. Jarosław Kwiecień przekonuje, że ważniejsza jest strona duchowa odwiedzin. Jednak ani w powiecie olkuskim, ani chrzanowskim nie ma odgórnie zakazu brania kopert przez księży. Parafie same to regulują.
Rodzina Łaskawców z Bolesławia po kolędzie przyjmuje co roku dwóch księży - rzymskokatolickiego i polskokatolickiego. - Syn kilka lat temu ożenił się z dziewczyną należącą do parafii polskokatolickiej. Na początku nie wiedzieliśmy jak zorganizować kolędę, ale teraz samo się ułożyło - po prostu mamy dwie - mówi Anna Łaskawiec.
Przy kolędzie nie można zapomnieć o ministrantach, którzy zapowiadają wizytę księdza. Łukasz Kmita z olkuskiej parafi św. Maksymiliana przez wiele lat służył przy ołtarzu. Jak opowiada, parafianie zawsze wrzucali mu po kilka złotych do puszki. - Nie mniej ważny dla nas był batonik albo herbata. Nieraz przecież godzinami chodziliśmy zapowiadając wizytę księdza - wspomina.
W okolicach Olkusza mieszkańcy przyznają, że do kopert w tym roku włożą od 20 nawet do 200 złotych. Więcej jest jednak tych, co dadzą tę niższą kwotę. Księdza na wsiach do domów wpuszczają prawie wszyscy. W miastach jest gorzej - wiele osób odmawia, a jeszcze więcej po prostu nie otwiera drzwi.
Kolęda to nie tylko tradycja. O corocznej wizycie duszpasterskiej w domach parafian mówi prawo kanoniczne. Według jego nakazów ksiądz, pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, powinien starać się poznawać wiernych.
Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!
Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!