Czy policja powinna być bardziej wyrozumiała? Wyraź swoją opinię na forum pod artykułem!
56-letnia Jadwiga Bodnar wini siebie, że poprosiła rodzinę o podwiezienie do kościoła. Schorowana kobieta ma problemy ze stawami i z trudem porusza się na nogach. Jej córka zaparkowała samochód tuż przy świątyni, żeby chora matka miała bliżej. Po mszy kobiety powitał policjant, wręczając mandat 300 zł za złe parkowanie. Auto stało zbyt blisko skrzyżowania.
- Długo szukaliśmy z mężem parkingu przed kościołem jezuitów koło Rynku - opowiada Antonina Kolejaszyk, córka pani Jadwigi. - W końcu znalazło się wolne miejsce na ulicy Pijarskiej. Nie wiedziałam, że tam nie wolno parkować, wokół stało wiele innych samochodów.
Z dwuletnią córeczką na ręku prosiła o zamianę kary na upomnienie, gdyż nie ma z czego zapłacić. Przed wigilią straciła pracę. Policjant nie dał się jednak przekonać. Nie zrobił na nim wrażenia nawet widok Jadwigi Bodnar, która ledwo trzymała się na nogach.
- Córka powiedziała mi, że mandat wynosi 50 złotych, aby mnie nie martwić - wspomina Jadwiga Bodnar. - Teraz wiem, że jest znacznie wyższy. To dla niej cios, bo jeszcze opiekuje się mną i za własne pieniądze kupuje mi leki.
Ukarana rodzina nie kwestionuje, że popełniła wykroczenie, zatrzymując auto w odległości mniejszej niż 10 metrów od skrzyżowania. Podkreśla jednak, że nie blokowało ono ruchu.
- Zgodnie z taryfikatorem policjant był zmuszony nałożyć mandat w takiej właśnie wysokości - wyjaśnia Aneta Izworska z sądeckiej policji. - Nie ma niższego wymiaru kary za takie wykroczenie.
Ukarani dziwią się, że policja ignoruje przypadki bardziej drastycznego łamania przepisów, do których dochodzi od lat przed kościołem kolejowym. Kiedy o godz. 11 rozpoczyna się tam msza dla dzieci, kierowcy zostawiają auta, gdzie popadnie. Stoją na chodnikach tuż pod znakami o zakazie zatrzymywania. Blokują jeden pas ruchu za skrzyżowaniem, wypełniają też zatokę autobusową. Nikt nie reaguje, choć często przejeżdżają tamtędy radiowozy.
Aneta Izworska zapewnia, że policjanci często podejmują interwencje po zgłoszeniu takiego drogowego wykroczenia. - Podejmują też czynności z własnej inicjatywy - nadmienia Izworska.
- Częściej robią to chyba jednak w Rynku - zauważa Antonina Kolejaszyk. Ma tydzień, aby zdobyć 300 zł na zapłacenie mandatu.
Ojciec Stanisław Jopek, proboszcz jezuickiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa (kościół kolejowy), dostrzega problem braku miejsc parkingowych. Podkreśla, że parafia nie może ich stworzyć, ponieważ jej teren ogranicza się do placu przykościelnego. Cały obszar wokół jest ciasno zabudowany, więc miasto też ma związane ręce. - Policjanci winni być bardziej wyrozumiali - uważa proboszcz. - W opisywanym przypadku lepiej pouczyć czy upomnieć, niż surowo karać.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+