– Ze względu na ignorancję i arogancję władzy, brak reakcji na nasz krzyk i wołanie o pomoc, postanowiliśmy zakończyć protest głodowy. Kończymy tę formę protestu, ale nie kończymy walki o idee, o nasze sztandarowe postulaty, przede wszystkim o zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia oraz poprawę jakości i warunków pracy – poinformował wczoraj Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
PRZECZYTAJ KOMENTARZ AUTORKI: Pozorna kapitulacja lekarzy rezydentów
Zamiast głodówki, medycy zamierzają teraz rozpocząć ogólnopolską akcję masowego wypowiadania tzw. klauzuli opt-out. Tego rodzaju zapis w umowie posiada większość lekarzy zatrudnionych na etatach, także tych rezydenckich. Oznacza on dobrowolną zgodę na pracę powyżej 48 godzin w tygodniu i pełnienie dodatkowych dyżurów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Proszowice: Lekarze zapowiadają masową rezygnację z pracy w szpitalu
W praktyce to właśnie klauzula opt-out umożliwia dyrektorom wielu lecznic łatanie braków kadrowych i zapewnianie chorym właściwej opieki. Eksperci nie mają wątpliwości, że jeżeli akcja masowego jej wypowiadania powiedzie się, skutki dotkną przede wszystkim pacjentów, którym trudniej będzie uzyskać pomoc. – Rezydentów w całej Polsce kształci się ok. 16--17 tysięcy. Są oni bardzo istotnym elementem systemu ochrony zdrowia, dyżurują nocami i w święta, pracują tam, gdzie nikt innych nie chce. Nawet jeżeli tylko część z nich zdecyduje się na ograniczenie swoich obowiązków, wszyscy to odczujemy – komentuje dr Stanisław Maksymowicz, ekspert ds. socjologii medycyny Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Młodzi lekarze rozpoczęli protest głodowy 2 października w budynku warszawskiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego. W trakcie do akcji dołączyli również medycy z innych miast m.in. Krakowa, Łodzi i Szczecina.
Protestujący medycy domagają się przede wszystkim wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat. Rząd Beaty Szydło wprawdzie zamierza zwiększać budżet na zdrowie Polaków, ale w znacznie wolniejszym tempie. Docelowy poziom 6 proc. PKB wydatki na szpitale i poradnie osiągną dopiero w 2025 roku.
Medycy przygotowali obywatelską wersję ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, gwarantującą osiągnięcie 6,8 proc. PKB do 2021 roku. Zbiórka podpisów pod projektem ruszyła w ubiegłym tygodniu. Przez pierwsze kilka dni swoje poparcie dla niego zadeklarowało ponad 30 tys. Polaków.
Ani o krok...
Dr Rafał Chwedoruk, politolog: To sukces PiS, bo rząd nie musiał ustąpić ani o krok w swojej polityce dotyczącej służby zdrowia, co oznaczałoby manifestowanie własnej słabości. Może to być efektem wstrzemięźliwości, jaką zachowali politycy partii rządzącej w komentowaniu protestu, bo obok pojedynczych krytycznych wypowiedzi, nie pojawiły się legendarne słowa „Pokaż lekarzu, co masz w garażu”. Nie było też stygmatyzowania, jak w przypadku sędziów. A jedno i drugie sprawiło, że w ramach solidarności z rezydentami strajk się nie rozszerzał. Nie przyłączyły się też pielęgniarki, które sprawiły kłopoty pierwszemu rządowi PiS.