https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Libiąż: sasiedztwo kopalni zmorą dla mieszkańców

Magdalena Balicka
Mieszkańcy ulicy Kamiennej w Libiążu mają dość życia w ciągłym hałasie i brudzie
Mieszkańcy ulicy Kamiennej w Libiążu mają dość życia w ciągłym hałasie i brudzie Magdalena Balicka
Setki libiążan mieszkających w sąsiedztwie Kopalni Dolomitu od lat skarżą się na hałas nie dający im spać po nocach i żółty pył, zatykający płuca. Domagają się ekranów, które tłumiłyby harmider. Niestety, ani kopalnia, ani gmina nie chcą na to dać grosza.

- Żółte domy, samochody, trawniki i żółto w płucach. Do tego niemiłosierny hałas, od godziny szóstej do dwudziestej drugiej, a czasem i dłużej - żalą się mieszkańcy ulic Kamiennej, Wapiennej i Głogowej w Libiążu. Mieszkają zaledwie kilka metrów od kopalni dolomitu.
- Okna w domu mam zamazane. Rośliny w ogródkach niszczeją. Tak się nie da żyć! - denerwuje się Mieczysław Zaczyński.

- To jest horror. A oni nie mają zamiaru z tym zrobić nic - oburza się również Sabina Furlaga. Wraz z około sześciuset sąsiadami od lat interweniuje u dyrekcji kopalni i u burmistrza. Wiele to nie daje.
- Niestety, jest coraz gorzej. Ostatnio musieliśmy nawet wzywać policję, bo hałas nie milkł grubo po godzinie dwudziestej trzeciej - wspomina Zygmunt Sroka. Przyznaje, że przez dwa dni po tej interwencji było w miarę cicho. Trzeciego dnia hałas powrócił i to ze zdwojoną siłą.

Prezes kopalni Maria Grodecka przekonuje, że zakład nie przekracza dopuszczalnej normy hałasu.
- W dzień mamy 55 dB, a w nocy 45 dB. Pomiarów dokonał krakowski Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - podkreśla prezes Grodecka. Przyznaje, że jednej nocy kopalnia rzeczywiście pracowała o godz. 23, ale to była wyjątkowa sytuacja.

- Mieliśmy awarię, a musieliśmy wywiązać się z umowy z kontrahentem - tłumaczy szefowa kopalni.
Do mieszkańców jej argumenty jednak nie przemawiają. - Pięćdziesiąt pięć decybeli to jakaś kpina, przecież maluch już głośniej terkota. A tu huk jest taki, że ogłuchnąć można - tłumaczy podejrzenia Zygmunt Sroka. Przytakuje mu Sabina Furlaga. Myślała nawet, żeby sprzedać dom przy Kamiennej. Niestety, nikt nie chce mieszkać w pobliżu kopalni.

Problem rozwiązałyby ekrany dźwiękoszczelne. Niestety, można o nich zapomnieć.
- Nie stać nas na taki wydatek. Poza tym, niedawno usypaliśmy wał i posadziliśmy drzewa - ucina prezes Grodecka...

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska