Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mec. Barbara Sczaniecka: Nie tańczę po rozwodach

Redakcja
Joanna Urbaniec
Każda sprawa jest inna, bo człowiek jest inny. Najważniejsze jest to,żeby swoich negatywnych emocji małżonkowie nie przenosili na dzieci - mówi znana adwokat z Krakowa, w rozmowie z Anną Górską

Bawiła się Pani Mecenas kiedykolwiek na imprezie rozwodowej?
Pierwszy raz słyszę. Co to jest?

Gdy ludzie zakończą proces rozwodowy, organizują sobie wieczory panieńskie i kawalerskie.
Osobno dla kobiet i mężczyzn?

Raczej tak. Jak Pani myśli, rozwód jest dobrym powodem do zabawy?

Cóż, to jak z imprezami z powodu zaręczyn czy ślubu. Symboliczny początek następnego etapu życia.

Zmieniają się ludzie podczas rozwodu?
Dojrzewają do pewnych kwestii. Adwokat ma dużą rolę, by uświadomić rzeczywiste możliwości osiągnięcia pewnych rezultatów, wytłumaczyć prawo, które obowiązuje. Z ustaleniem winy w rozkładzie pożycia małżeńskiego wcale nie jest tak łatwo. Nawet gdy jeden zdradził, a drugi niezbyt starał się uratować małżeństwo, to sąd ustali, że w tym przypadku jest współwina.

Pani uważa inaczej?
Czasem mam wątpliwości. Spotkałam się na przykład z taką sytuacją: mąż zdradził żonę, ona o tym się dowiedziała i tak się złożyło w jej życiu, że poznała mężczyznę, zakochała się. Sąd uznał, że kobieta dość szybko po dowiedzeniu się o zdradzie zaangażowała się w nowy związek; nie zrobiła nic by ratować małżeństwo i w efekcie nie tylko mąż, który zdradził, był winny rozkładu pożycia małżeńskiego, tylko obydwoje. Klientka zgodziła się z tą decyzją sądu, a ja - nie ukrywam: miałam wątpliwości.

A zdaniem Pani - w życiu najczęściej jest jeden winny rozpadu rodziny, czy oboje?
Zdrada, przemoc, alkoholizm - w tych przypadkach nie ma żadnej wątpliwości o wyłącznej winie po jednej stronie.

Czy ludzie rozwodzą się najczęściej właśnie z tych powodów?
Ależ skąd! Ludzie się rozwodzą najczęściej dlatego, że coś w ich życiu się nie układa. Orzekanie o wyłącznej winie nie jest wcale częste. Na ogół problemy w rodzinie długo nawarstwiają się. A małżonkowie nie umieją porozumieć się z sobą, porozmawiać o problemach, co należało by zmienić w sobie, w mężu czy żonie, by być razem, by stworzyć właściwą atmosferę. Brak komunikacji odgrywa kluczową rolę.

Jednego dnia nie potrafią się dogadać, ale drugiego mogą znaleźć odpowiednie słowa. Widzi Pani czasem szansę na uratowanie związku?
Myślę, że tak. Są sytuacje, gdy małżonkowie poddają się terapii. Musi jednak być wola z obu stron. Najczęściej jednak brak porozumienia prowadzi do oddalenia uczuciowego i braku zainteresowania tą osobą, którą jeszcze jakiś czas temu się kochało. Związek przestaje istnieć właśnie z tego powodu: małżonkom przestaje zależeć na sobie.

Zdarzało się, że już podczas procesu rozwodowego rezygnowali z niego?
Zdarzyło się nawet, że po orzeczonym rozwodzie byli małżonkowie się pobrali! Zapytali mnie najpierw, czy nie ma przeszkód. Odpowiedziałam, że żadnych nie ma! Widziałam, że im zależy na sobie. Musieli jednak coś zrobić z sobą, wstrząsnąć, przeżyć, dojrzeć. Mąż zaangażował się uczuciowo w inny związek, żona, gdy dowiedziała się o tym, postawiła sprawę jasno: rozwód. Błagał o wybaczenie. Aż w końcu rozwiedli się i znowu pobrali. Zależało im na sobie. Takie sytuacje to raczej wyjątek.

Trudniej jest złożyć pozew o rozwód czy próbować się pogodzić już podczas procesu?

Złożenie pozwu o rozwód jest decyzją i dramatyczną, i trudną.

Przemyślaną czy spontaniczną?
Różnie to bywa, ale raczej przemyślaną. Różne są też motywy: ktoś chce zacząć nowe życie, uwolnić się, odciąć się od rodziny.

Pani jest zawsze po stronie jednego małżonka?
Albo drugiego.

Da się odczuć wrogie nastawienie tego pierwszego czy drugiego?
Są sprawy, których nie przyjmę.

Co to za sprawy?
Odmawiam pomocy, gdy przychodzi do mnie osoba i mówi wprost: chcę zrobić jemu i jego kochance na złość, ja go wykończę! Nie działam w taki sposób, nikogo wykańczać nie będę. Prowadzę takie rozwody, gdzie nie ma tego rodzaju szaleńczych pomysłów.

Próbuje Pani "nawrócić" takiego klienta?
Staram się ich wspierać i uspokajać, sprowadzić do realnych sytuacji. Trudno, stało się, teraz trzeba przez to przejść. To niemiła i niekomfortowa sytuacja. Nie da się ominąć emocji, ale staram się, by czuli moje wsparcie. Ludzie niechętnie mówią i otwierają się przed osobami obcymi. To duży stres. Przekonanie, że będą mieli możliwość wyręczenia się moją osobą w pewnych sytuacjach, jest wielką ulgą dla nich. Emocje zaciemniają obraz, więc wspólnie je opanowujemy.

Musi Pani być mediatorem i psychologiem?

Muszę. Nie namawiam do tego, by szarpali się w nieskończoność o ustalenie winy. Życie jest jedno i trzeba je przeżyć w taki sposób, by dało satysfakcję i nie doprowadzało do wyrzutów sumienia. Inaczej wygląda reakcja zdradzonej kobiety czy męża kilka dni po dowiedzeniu się o tym, a zupełnie inaczej reagują na to trzy miesiące później.

Zdarza się, że jest konieczność upierania się przy winie?
Tak, na przykład gdy kobieta zostaje bez mieszkania, bo tak potrafiła ślepo zawierzyć. Po latach okazuje się, że mieszkanie, samochód i działka należą tylko do męża, a załatwienie spraw materialnych i bytowych właśnie w ten sposób było przez niego dokładnie przemyślane wiele lat temu. Orzeczenie jego winy pozwoli takiej kobiecie zachować jej prawa, które ona powinna mieć z tego małżeństwa: materialne i bytowe.

Najtrudniejsze w procesie rozwodowym jest...

Każda sprawa jest inna, mimo że są one podobne do siebie. Bo przecież życie każdego z nas jest inne, każdy człowiek jest inny. Najtrudniejsze jest jednak to, żeby swoich negatywnych emocji małżonkowie nie przenosili na dzieci. Proszę mi uwierzyć: liczba spraw, w których dominuje wartość dobra dzieci, jest niewielka. Rolą adwokata, moim zdaniem, jest zwrócenie uwagi klientów na to, by nie krzywdzili dzieci, doprowadzenie do tego, by emocje były bardziej skierowane na zrozumienie sytuacji, w jakiej znalazły się dzieci. Zwycięstwo w tych drobnych bitwach nic nie jest warte. A ludzie mają przedziwne pomysły na wszczynanie spraw o podsłuchy, znęcanie się. Odwołuję się do ich rozsądku, mówię, że przecież to do niczego nie doprowadzi poza nawarstwieniem negatywnych emocji i kolejnych problemów.

Pierwsza rozmowa z klientem zawsze wygląda tak samo?
Każda rozmowa jest inna. Klienci niekoniecznie muszą powiedzieć wszystko adwokatowi i to powiedzieć natychmiast. Nie da się przecież zrelacjonować w kilku zdaniach dwudziestu lat życia, a bywa że i więcej. Muszę wyczuć, czy zadawać pytania, czy wtrącać coś, czy tylko uważnie i cicho słuchać. Często przychodzą dziewczyny, śmieją się. A ja patrzę i myślę sobie: Boże, jak strasznie ona jest nieszczęśliwa. Jest w takim amoku, iż musi wciąż udawać, że wszystko potrafi. Po dwudziestu, może czterdziestu zdaniach taka dziewczyna zaczyna płakać. Coś w niej pęka. Bo utrata małżonka i miłości na pewno jest największym jej nieszczęściem.

Rozmawiała Anna Górska

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska